Gorączka złota
1 grudnia 2014r. swoją wędrówkę zakończył jeden z najbardziej rozpoznawanych Niziołków w historii ludzkości. Światło dzienne ujrzała ostatnia część kultowej historii o królestwie Erebor. Niewzruszeni twórcy przez trzy zimy odsłaniali kawałek po kawałku losy kompanii Krasnoludów, Czarodzieja i tego najważniejszego, Włamywacza Billbo Bagginsa. Proszę Państwa, oto przed nami Hobbit: Bitwa Pięciu Armii . Co ślina przynosi na język jako pierwsze? Rozmach. Niewątpliwie czuć tu zręczną pracę kamery i ciekawą grę światłem. Półmrok, urzekające ujęcie nowozelandzkich gór. Zachwyt. A i owszem, tych co poddawali się poprzednim wizjom Petera Jacksona, ta nie zawiedzie. Nietrudno też zauważyć progres w efektach specjalnych. Widzieliście Legolasa wspinającego się po spadających kamieniach albo mieczem, niczym joystickiem, sterującego trola-zabawkę? Pamiętne zakłady z Gimlim i ujeżdżanie mamuciego potwora w bitwie pod Minas Tirith (patrz. Władca Pierścieni: Powrót ...