Posty

Wyświetlanie postów z październik, 2012

Decyzja należy do Ohio

Obraz
           Zacznę od garści banałów. Już za tydzień wybory prezydenckie w Stanach Zjednoczonych. 50 stanów, a z nimi Dystrykt Kolumbii zdecydują pomiędzy Barackiem Obamą, a Mittem Romneyem. Część stanów już zdecydowała (republikanie/demokraci stanowią tam większość) i od dawna nikt się nimi nie zajmuje. W grze pozostają już tylko tak zwane swing states , czyli stany, w których żaden z kandydatów nie jest pewien zwycięstwa. Przypomnę w kolejności alfabetycznej: Colorado, Florida, Iowa, New Hampshire, Nevada, North Carolina, Ohio i Virginia. Na czele tej grupy wysunęło się ostatnio Ohio, liczące ponad 11,5 mln mieszkańców i dysponujące wyjątkowo cennymi 18 głosami elektorskimi.       Te głosy elektorskie, które można zdobyć w Ohio spędzają sen z powiek sztabowcom obydwu kandydatów. Matematyka wyborcza pokazuje, że właśnie one mogą przesądzić na korzyść prezydenta lub gubernatora. Zwłaszcza jeżeli Floryda, jak przewidują sondaże, opowie się po stronie Romneya. Wtedy do grupy wyborc

Władza sondaży

Gdy do godziny, w której wszystko stanie się jasne zostaje tak niewiele czasu kandydaci maja coraz bardziej umiarkowany wpływ na bieg wydarzeń. Za późno już na diametralne zwroty akcji, a o przekonywanie niezdecydowanych jeszcze trudniej. W tych dniach oczy wszystkich zainteresowanych rzadziej spoglądają na Baracka Obamę i Mitta Romneya. Władze nad prezydenckim wyścigiem przejmują sondaże. Amerykanie lubią liczyć wszystko i wszystkich. Gallup Organization czy Rasmussen Reports to potężne ośrodki badania opinii publicznej, których sprawozdania stanowią pewien wzór, dostarczając przy tym niezwykle dokładnych i szczegółowych informacji. Precyzyjne badania przez nie prowadzone sprawiają, że wiedza o społeczeństwie państwa zza oceanu jest na wyciągnięcie ręki. Nie inaczej jest w przypadku wyborów prezydenckich. Ich specyfika powoduje z jednej strony łatwość przewidywania wyborczych zachowań znacznej części mieszkańców USA, z drugiej zaś nadaje pierwszorzędne znaczenie niuansom głoso

Plakat Nocy Wyborczej 2012

Obraz

Alfred E. Smith Dinner

W miarę zbliżania się dnia wyborów, niemal każda kampania wyborcza zaczyna być określana i postrzegana w kategoriach militarnych. Dla analityków, komentatorów, obserwatorów, a wreszcie dla opinii publicznej wybór między jednym a drugim kandydatem z „rywalizacji” często przekształca się w „wyścig”, a dalej w „rozgrywkę”, „potyczkę”, „konfrontację”, „starcie”, „batalię” czy wreszcie „wojnę”. Wewnątrz sztabów wyborczych wygląda to jeszcze poważniej: chociaż nikt nie daje tego po sobie poznać, taka terminologia bywa stosowana już w momencie przygotowywania wyborczej strategii. Dlatego tak bardzo cenne są niektóre inicjatywy na rzecz uczynienia kampanii wyborczej wydarzeniem cywilizowanym. Jednym z obyczajów łagodzących amerykańską politykę jest od kilku dekad organizowana przez Alfred E. Smith Foundation kolacja, połączona ze zbieraniem funduszy na cele charytatywne. Alfred E. Smith jest dzisiaj kojarzony przede wszystkim z tym, że był pierwszym w historii kandydat na prezydenta bę

Noc Wyborcza

6 listopada 2012 roku, jak zawsze we wtorek po pierwszym poniedziałku listopada roku przestępnego, w Stanach Zjednoczonych odbędą się wybory prezydenckie. W związku z tym wydarzeniem Koło Naukowe Amerykanistyki Uniwersytetu Jagiellońskiego (KNA), Fundacja Bratniak oraz Konsulat Generalny USA w Krakowie organizuje Noc Wyborczą 2012. Idea tej imprezy jest prosta: studenci amerykanistyki oraz wszyscy inni, żywo zainteresowani amerykańską polityką i wyborami (ale nie tylko!), zbierają się w jednym miejscu. W luźnej atmosferze rozmawiają i na bieżąco śledzą informacje na temat przebiegu wyborów oraz ich spływające wyniki. W międzyczasie zaproszeni goście objaśniają i komentują proces przebiegu wyborów prezydenckich w Stanach Zjednoczonych. Noc Wyborcza jest przez KNA UJ organizowana po raz trzeci. W 2004 roku impreza była typową domówką: uczestniczyło w niej ok. 30 osób. Wikt i opierunek przegotowaliśmy sami, a dekoracje zapewnił Konsulat Generalny USA w Krakowie. W tracie imprezy dys

Siła telewizji

Obraz
Wartości telewizyjnych debat wyborczych w Stanach Zjednoczonych nie można przecenić. Nie popadając w przesadę, można bezsprzecznie stwierdzić, że gdyby nie te telewizyjne pojedynki historia nie tylko USA, ale dziejów mogła się potoczyć w zupełnie innym kierunku. Debaty podczas kampanii prezydenckich zmieniają sytuację polityczną USA od 52 lat. Już nie raz byliśmy świadkami tego, że w ciągu tych spotkań ktoś może stracić lub zyskać więcej, niż dzięki innym środkom agitacji publicznej. Wszystko zaczęło się w 1960 roku, kiedy po raz pierwszy przed kamerami stanęli kandydaci na stanowisko prezydenta Stanów Zjednoczonych, by dyskutować o wizjach swojej ojczyzny, sposobach na jej prowadzenie. Na temat tej debaty powstały niezliczone prace naukowe, które poruszały sposób jej przygotowania, przebieg i skutki. Kennedy, dobrze prezentujący się, młody polityk z charyzmą i darem przystępnego przemawiania do mas stanął naprzeciw Nixona, który wyczerpany kampanią bezpośrednią, odmówiwszy