Amerykańskie konwencje wyborcze
Specyfika
amerykańskiego systemu wyborczego i politycznego sprawiają, że tamtejsze partie
polityczne nie mają na wzór europejski silnej ogólnonarodowej struktury. Będąc
bardziej osadzonymi w poszczególnych stanach, na szczeblu narodowym członkowie
partii spotykają się jedynie raz na cztery lata. Przyznają wówczas nominację
prezydencką i wiceprezydencką oraz zapisują propozycje programowe. W ten sposób
delegaci na krajową konwencję wyborczą kultywują tradycje rozpoczęte na przełomie
drugiej i trzeciej dekady XIX wieku.
Wówczas to, w
wyniku przegranych wyborów roku 1824, Andrew Jackson, przy dużej pomocy Martina
Van Burena, rozpoczęli budowę partii politycznej na masowym, ogólnokrajowym
szczeblu. Celem takiego przedsięwzięcia było naturalnie zebranie zwolenników
wokół osoby Jacksona. Jednakowoż, wobec poważnych ograniczeń komunikacyjnych
między regionami ówczesnej Ameryki, ogólnokrajowa konwencja była znakomitym
pretekstem dla zebrania w jednym miejscu osób skupionych wokół wspólnej sprawy.
Gdy się to już raz udało, delegaci postanowili kontynuować. W jej trakcie
zwolennicy partii mieli okazję spotkać się, porozmawiać, wymienić
doświadczenia, ustalić wspólny program polityczny strategię wyborczą. Nadrzędnym celem
konwencji był jednak wybór kandydata na prezydenta i wiceprezydenta.
W ten właśnie
sposób konwencje wyborcze stały się trwałym elementem życia politycznego nie
tylko Stanów Zjednoczonych, choć na przestrzeni lat ich charakter ulegał
licznym modyfikacjom. Bez zmian pozostało właściwie jedynie to, że uzyskanie
większości głosów jej delegatów, a co za tym idzie, prezydenckiej i
wiceprezydenckie nominacji, wymagało posiadania ogromnych umiejętności
politycznego manewrowania.
Manewrowanie
odbywało się ono wielu poziomach. Po pierwsze, wybrani kandydaci musieli
uzyskać poparcie delegatów z wszystkich, lub przynajmniej większości, regionów
kraju. W sytuacji gdy przez długą część XIX wieku występowały zasadnicze
różnice między północnymi, południowymi a wschodnimi regionami państwa
amerykańskiego, nie było to zadanie łatwe. Jednocześnie bardzo często zdarzało
się, że w wyniku obrad konwencji nominację prezydencką uzyskiwała osoba, o
której przed konwencją mało kto powiedziałby, że ma szansę na nominację. Jednak
gdy jedni kandydaci nie byli akceptowani przez przedstawicieli tego czy innego
regionu, a inni po uzyskaniu nominacji mogliby stać się zbyt potężni,
prezydenckie nominacje bardzo często stawały się udziałem polityków, którzy być
może nie byli pierwszym wyborem większości delegacji, jednak nie byli dla owych
delegatów kandydatami nie do przyjęcia. Tak stało się chociażby podczas
konwencji Partii Republikańskiej w roku 1860 w Chicago, kiedy to Abraham
Lincoln, nie sprawujący wówczas żadnego stanowiska politycznego, pozostawił w
tyle takich gigantów ówczesnej GOP jak gubernator Nowego Jorku William Seward,
senator Salmon Chase czy Edward Bates.
Manewrowanie
podczas konwencji stało się z czasem domeną politycznych bossów, którzy
uzgadniali między sobą nominacje (i polityczne łupy) w legendarnych „pokojach
wypełnionych dymem z cygar” (smoke-filled-rooms).
William M. Tweed, George Cox, Mark Hanna czy James Farley to tylko kilka
nazwisk osób, które poprzez lokalne i regionalne sieci powiązań kontrolowały
sytuację polityczną w poszczególnych stanach, desygnując delegatów na
ogólnokrajowe konwencje partyjne spośród lojalnych wobec siebie osób, skłonnych
do oddania głosu tak jak życzy sobie tego boss.
Manewrowanie
stało się szczególnie fascynujące, gdy na amerykańską scenę polityczną
wkroczyła telewizja i polityczne targi można było śledzić na żywo. Wydarzenia z
konwencji były wówczas transmitowane w całości, a liczba obsługujących je
dziennikarzy przekraczała liczbę delegatów, czasem nawet dziesięciokrotnie.
Telewizja stoi też
za genezą demontażu amerykańskiego systemu konwencyjnego. Otóż Konwencji Partii
Demokratycznej w 1968 roku w Chicago towarzyszyły liczne protesty, głównie
przeciw obecności wojsk USA w Wietnamie. Protestowali głównie studenci i
członkowie mniejszości rasowych i etnicznych, którzy identyfikowali się z
Partią Demokratyczną, ale nie mieli żadnego wpływu na jej platformę wyborczą. Wywołane
w Chicago zamieszki, na żywo transmitowane przez wszystkie amerykańskie
telewizje, zrobiły na obywatelach i dziennikarzach ogromne wrażenie. Pod ich
presją, politycy Partii Demokratycznej zgodzili się na zapoczątkowanie reform,
które miały na celu zwiększenie wpływu osób młodych, kobiet czy obywateli
czarnoskórych na politykę partii. Reformy te doprowadziły do utworzenia systemu
caucusów i prawyborów, w których wybierani są delegaci na krajową konwencję
wyborczą. Delegaci ci są w większości stanów związani głosami, oddanymi w
prawyborach, tj. muszą oddać głos na tego ubiegającego się o prezydencką nominację
kandydata, które wskazano im w prawyborach. Właśnie w ten sposób wyłaniany jest
obecnie kandydat na prezydenta Stanów Zjednoczonych. Konwencja nie jest już
miejscem na polityczne manewry, jako że przed jej rozpoczęciem wszystko jest
już rozstrzygnięte.
Niemniej w
dalszym ciągu konwencje są ważnym wydarzeniem w życiu partii. W ich trakcie
wspominane są ważne w historii ugrupowania postacie, przemawiają byli
prezydenci, członkowie administracji, senatorowie i gubernatorzy, czasem też
celebryci. Głos zabierają kandydaci na prezydenta i wiceprezydenta, a nierzadko
także ich małżonki. W przemówieniu kandydata na prezydenta zazwyczaj pojawia
się kilka propozycji programowych, a po zakończeniu konwencji nominowany
próbuje w poszczególnych stanach zachęcić Amerykanów do oddania na niego głosu.
W symboliczny zatem sposób ogólnokrajowa konwencja wyborcza jest zatem końcem
rywalizacji o prezydencką nominację na szczeblu partyjnym, zjednoczeniem się
wokół osoby kandydata i jednocześnie rozpoczęciem jesiennej kampanii wyborczej.
Koło Naukowe Amerykanistyki
Koło Naukowe Amerykanistyki
Komentarze
Prześlij komentarz