Olimpiada, kije hokejowe i South Park

Znicz Olimpijski w Vancouver


          Chciałbym, aby tekst ten był swego rodzaju wspomnieniem z jednych z moich zeszłorocznych zajęć, które opierały się na śledzeniu przez cały semestr wydarzeń z wylosowanych przez nas regionów i do których również, ostatnio, podczas przygotowywania prezentacji na podobny temat, zdecydowałem się powrócić. Sięgając pamięcią do początków, gdy jeszcze nasze zajęcia odbywały się w tradycyjnej formie, mam przed oczami pierwsze spotkanie i moment, w którym losowaliśmy nasze regiony. W moim przypadku, na jednym z losów, znajdowała się kanadyjska prowincja Kolumbia Brytyjska. Nie ukrywając - nie byłem z tego faktu zbyt zadowolony. Ten południowo-zachodni region Kanady wydawał mi się nieciekawy w porównaniu do tego, co wylosowali moi koledzy i koleżanki. Było to spowodowane przede wszystkim tym, iż mylnie sądziłem, że w żadnym z tamtejszych miast nie wykształciła się kultura sportu, taka jak chociażby w kalifornijskim Los Angeles albo wietrznym Chicago i w związku z tym, kilkumiesięczne monitorowanie wydarzeń z tamtego miejsca będzie dla fana sportu, jakim jestem ja, po prostu nudne. Oczywiście, tak jak wspomniałem, kompletnie się myliłem. Przygotowując nasze cotygodniowe zadania dowiedziałem się, że w pewnym mieście, leżącym nad wybrzeżem Pacyfiku, swój dom ma (bądź miało) wiele profesjonalnych drużyn sportowych z najlepszych lig w Ameryce Północnej. Miasto to nazywa się Vancouver i to właśnie w nim odbyło się historyczne wydarzenie sportowe, które postanowiłem szerzej przeanalizować.

           Aby zacząć od samego początku, należy cofnąć się w czasie do 2003 roku. Wtedy to, podczas sesji Międzynarodowego Komitetu Olimpijskiego w czeskiej Pradze, za pośrednictwem głosowania wybrano gospodarza XXI Zimowych Igrzysk Olimpijskich, które miały odbyć się w 2010 roku. Jak z historii wiadomo, wybór padł na kanadyjskie Vancouver, które w finałowej turze pokonało południowokoreańskie Pjongczang. Nie był to pierwszy raz, kiedy Kanadyjczycy dostąpili takiego zaszczytu. Wcześniej, w latach 1976 i 1988, kolejno w Montrealu i Calgary odbywały się podobne imprezy, lecz tym razem można użyć tutaj znanego przysłowia „do trzech razy sztuka", ponieważ w moim odczuciu, żadna z nich nie wzbudziła takiego zainteresowania jak ta, która odbyła się przy ujściu rzeki Fraser.

         Od przeszło 100 lat nieodłącznym elementem każdych Igrzysk Olimpijskich jest sztafeta, która ma za zadanie przetransportować ogień rozniecony w ruinach świątyni Zeusa w greckiej Olimpii na miejsce danych igrzysk i rozpalić nim znicz podczas uroczystości otwarcia. Tutaj jeszcze raz obalone zostało moje wcześniejsze, błędne przeświadczenie, jakoby Kanadyjczycy, jeśli chodzi o kulturę sportu, znacznie odstawali od ich południowego sąsiada – Stanów Zjednoczonych. W ceremonii tej uczestniczyły takie legendy sportu, jak chociażby dwukrotny MVP koszykarskiej ligi NBA Steve Nash i Wayne Gretzky – prawdopodobnie najwybitniejszy w historii gracz hokeja, sportu narodowego Kanady, do którego jeszcze później wrócę.

            Innymi, wartymi uwagi i przeanalizowania symbolami są w mojej opinii logo i maskotki tych igrzysk. Pierwsze z nich nawiązywało do Inuksuku - znaku Inuitów, który służył niegdyś jako punkt orientacyjny w terenie oraz pełnił funkcje duchowe. Maskotki natomiast zainspirowane były mitycznymi istotami, które według wierzeń pierwotnych ludów zamieszkiwały tereny dzisiejszej Kanady. Jako dumny student amerykanistyki miałem już okazję nieco poznać tragiczną historię rdzennych mieszkańców kontynentu. Europejczycy, zasiedlając coraz to nowsze obszary, wypędzali rdzennych mieszkańców z terenów będących ich własnością i tym samym dosłownie „deptali" wykreowaną przez nich kulturę. Przechodząc do sedna sprawy myślę, że taki, a nie inny wybór logo i maskotek był poniekąd miłym ukłonem w stronę uciskanych przez dziesięciolecia ludów rodzimych.

          Powracając jednak do teraźniejszości, należy zadać sobie pytanie: jak wyobrażamy sobie stereotypowego Kanadyjczyka? Przeróżne utwory popkultury, takie jak chociażby znany każdemu animowany serial South Park, rysują nam obraz przesadnie uprzejmego człowieka, żyjącego wraz z łosiami i bobrami w zaśnieżonym, kwadratowym świecie, kończącego swoje wypowiedzi dziwnym „Eh" i grającego do tego wszystkiego w hokeja na lodzie. I to właśnie przy tej dyscyplinie sportu chciałbym się na chwilę zatrzymać, ponieważ z moich osobistych doświadczeń wynika, iż nie jest to wcale przesadzony stereotyp. Podczas mojej wczesnoszkolnej edukacji miałem przyjemność poznać przyjaciela, który całe swoje dzieciństwo mieszkał w Kanadzie. Zawsze nosił koszulki meczowe kanadyjskich zespołów z NHL, a w jego domu znaleźć można było całą kolekcję kijów do hokeja. Jego pasję w niemniejszym stopniu podzielali jego rodzice, co moim zdaniem dosadnie pokazuje, jak głęboko w kulturze kanadyjskiej osadzony jest ten sport.

         Po tym lekko przydługawym rozwinięciu myśli wracam do tematu igrzysk olimpijskich. Jak wiadomo, wspomniany hokej na lodzie jest jedną z zimowych dyscyplin olimpijskich, więc oczywiście pojawił się on również na zawodach w Vancouver. Nie chciałem opisywać przebiegu poszczególnych rozgrywek, ale w tym wypadku, zważając na to, jakie miejsce w tożsamości Kanadyjczyków zajmuje ten sport, myślę, że jest to konieczne. W wielkim finale, będącym również ostatnim sportowym wydarzeniem przed zamknięciem igrzysk, spotkały się dwie hokejowe potęgi – Stany Zjednoczone i Kanada. Dwie ekipy wypełnione po brzegi największymi gwiazdami ligi NHL były gwarancją niezapomnianych emocji i wspaniałego widowiska. Ekscytację podkręcał fakt, że miał być to rewanż ze strony gospodarzy turnieju, którzy przegrali z USA wcześniej, podczas fazy grupowej. Była to również powtórka finału sprzed 8 lat. Spotkanie to było niezwykle wyrównane, a do rozstrzygnięcia potrzebna była dogrywka. Zwycięzcami w nim okazali się Kanadyjczycy, wygrywając 3:2 po bramce Sidneya Crosby'ego. Moim zdaniem sukces ten jest ważny z dwóch głównych powodów. Pierwszy jest oczywisty – jak zaznaczyłem, hokej to sport narodowy Kanady, więc jasne jest, że w finale olimpiady wynik inny niż zwycięstwo po prostu nie wchodził w grę; można to porównać chociażby do tego, jaką rolę w życiu Brazylijczyków odgrywa piłka nożna. Drugim jest po prostu fakt, że zwycięstwo to odniesione zostało w starciu ze Stanami Zjednoczonymi. Miało to istotne znaczenie w kontekście „rywalizacji kulturowej" tych dwóch państw. Kanada często postrzegana jest jako „ten kraj, co leży na północ od USA". Można więc śmiało stwierdzić, że sukces ten smakował podwójnie.

         Zwykle każda taka impreza przynosi mnóstwo korzyści lokalnym mieszkańcom, co mogę również potwierdzić osobistymi doświadczeniami – Światowe Dni Młodzieży w 2016 roku odbywały się idealnie pomiędzy moim miejscem zamieszkania a Krakowem. Dobrze wspominam to wydarzenie przede wszystkim ze względu na inwestycje, jakie zrealizowano na jego potrzeby i z których korzystam po dziś dzień. Analogicznie sprawa ma się w przypadku Zimowych Igrzysk Olimpijskich w Vancouver; na ich potrzeby wyremontowano i wybudowano wiele obiektów sportowych. Jak wiadomo, igrzyska olimpijskie stosunkowo szybko się kończą, a nowoczesne stadiony pozostają i przed długi czas służą mieszkańcom. Takie wydarzenie to również rzesze turystów, którzy wspierają finansowo lokalne przedsiębiorstwa. Jest to także szansa na promocję regionalnej kultury wśród odbiorców z całego świata, dlatego właśnie, w jednym z wcześniejszych akapitów, podkreśliłem znaczenie popularyzowania dorobku kulturowego Pierwszych Narodów na tym turnieju.

         W ramach krótkiego zakończenia mogę powiedzieć, iż pomimo tego, że podczas trwania tych igrzysk olimpijskich miałem zaledwie niecałe 10 lat, to wiążę z nimi wiele wspomnień, a pisanie tego artykułu było świetną okazją, aby sobie je odświeżyć. W pamięć szczególnie zapadły mi medalowe sukcesy Justyny Kowalczyk, wywalczone w zaciętej rywalizacji z niezrównaną wówczas Norweżką Marit Bjørgen. Olimpiada ta utrwaliła również w mojej głowie wizję Kanady – pięknej krainy śniegu, której zobaczenie na własne oczy jest do dziś jednym z moich największych marzeń.

 

Arkadiusz Truty

Komentarze

Popularne posty

Japoński samuraj niechciany w USA, czyli dlaczego Nissan Skyline R34 jest nielegalny w Stanach Zjednoczonych

What is this shit, really?

American History F: Gangi Nowego Jorku i rzeczywistość irlandzkiego imigranta