Liceum po amerykańsku - czyli jak to jest w real high school
Z całą pewnością każdy z nas oglądał nieraz filmy i seriale, których głównym motywem jest życie nastolatków w Ameryce. Wspólny taniec w hallu, bójki przy szafkach, wielkie wydarzenia sportowe czy walki na jedzenie w stołówce. American Pie, High School Musical, Gossip Girl, 90210… Są też te filmy bardziej ambitne, pokazujące problemy, z którymi borykają się amerykańscy nastolatkowie, ale ja zajmę się dzisiaj tymi mniej ambitnymi, ukazującymi bardziej rozrywkową część życia licealistów.
Nie wiem jak inni, ale ja, będąc jeszcze dzieckiem i czasami oglądając takie filmy, zastanawiałam się jak to będzie wyglądało liceum w moim przypadku - czy też będą te super lekcje chemii, na których będziemy kroić żaby, mieszać substancje chemiczne i wywoływać mini erupcje wulkanu. Czy będą konkursy z fizyki na najlepsze wynalazki typu „jak zrobić baterię z ziemniaka”. Czy będę brać udział w przedstawieniach z imponującymi dekoracjami i strojami. Jednak dzięki uprzejmości mojego starszego rodzeństwa moje zapały zostały dość szybko ostudzone, a rzeczywistość okazała się dość hmm… nudna. No ale nie o polskim liceum miałam tutaj pisać.
Spędzając całe wakacje na campie miałam okazję poznać wielu licealistów i nie mogłam powstrzymać się od pytania „czy naprawdę jest tak jak w filmach?”. Odpowiedź w większości wypadków była twierdząca! Zacząć trzeba jednak od tego, że organizacja amerykańskiego liceum jest oczywiście inna niż naszego, polskiego. High School jest 4-letni, każdy rocznik ma tutaj swoją nazwę - i tak mamy uczniów 1 roku - freshman, 2 roku - sophomore, 3 - junior i 4 - senior. Uczniowie nie mają z góry narzuconego planu zajęć i często ustalają go według swoich potrzeb, według poziomu, na którym się znajdują wychodząc z „gimnazjum”. Mają tutaj pulę przedmiotów, które muszą zostać zaliczone, a to w jaki sposób to zrobią jest ich indywidualną sprawą. Z tego też powodu na lekcjach algebry mogą siedzieć ze sobą seniorzy i freshmeni. Moim zdaniem to świetne rozwiązanie, wpływające dużo lepiej na integracje pomiędzy uczniami. Poza podstawowymi przedmiotami uczniowie amerykańskiego liceum mają do wyboru wachlarz zajęć dodatkowych - orkiestra szkolna, chórek, kółko teatralne, drużyny cheerleaderek, drużyny sportowe - lacrosse, football, baseball, gimnastyka, pływanie - czego tylko dusza zapragnie! Żółte school busses podjeżdżają do szkoły codziennie, ale spora część uczniów ma już prawa jazdy i przywozi się do szkoły sama bądź ze znajomymi.
Między lekcjami przerwy są dość krótkie więc mit o długich rozmowach przy szafkach został obalony przez moich znajomych. Ale za to jest jedna porządna przerwa w ciągu dnia, w czasie której wszyscy mają lunch. Stołówki również wyglądają zwykle tak jak na filmach i często zdarza się, że w jednym kącie siedzą sportowcy z cheerleaderkami, w innym mole książkowe, gdzie indziej skejci i jeszcze inne grupki. Jednak nie jest to regułą i ludzie w szkole są podobno dość zintegrowani. Wiadomo, że każdy wyróżnia się na swój sposób, jednak moi informatorzy przyznali też, że na korytarzach nie widać aż takiego podziału, a nękanie pierwszoroczniaków przez footballistów nie jest tu zbyt popularne. Być może zachowywanie się w porządku wobec innych jest wynikiem strachu przed słynnym detention, które podobno można dostać nawet za kilkuminutowe spóźnienie na zajęcia (nie zadziała wtedy nawet wymówka, że przejście całej szkoły w ciągu 3 minutowej przerwy jest ciężkie)- w końcu nikt z nas nie chciałby zostawać dodatkowo po lekcjach w szkole.
Imprezy urządzane przez uczniów podczas nieobecności rodziców? I tak i nie - zupełnie jak u nas. Są tacy, którzy imprezować lubią i wykorzystają do tego każdą okazję - wtedy w domu pojawiają się czerwone kubeczki, poncz, piwo a z nim beer pong i beer bong. Od moich rozmówców słyszałam też historie o pool party czy też dostawałam zdjęcia z imprezach na jachtach. W liceum obchodzi się słynne sweet sixteen czyli 16 urodziny, takie prawie nasze 18 uzupełniane później przez 21 (alkohol w stanach pijemy od 21 lat!) ;) Imprezy tematyczne z tej okazji to norma, zwykle na większą ilość osób, w wynajętych lokalach, często z niespodziankami dla jubilatów w stylu nowego samochodu, występu ulubionego wokalisty - tu w zależności od grubości portfela rodziców, każdy stara się tego wieczoru zrobić tyle ile może dla swojej pociechy. No i oczywiście spring break - jest przerwa, są koncerty, jest impreza. Ale mimo wszystko amerykańska szkoła nie daje za wiele czasu wolnego po zajęciach więc i na imprezy nie ma czasu. Jednak jest wieczór, na który czekają wszyscy! Prom Night! Absolutnie nie jest to nasz studniówka… Prom to wielkie wydarzenie! Dziewczyny przygotowują się do niego długi, długi czas. Sukienki muszą być niesamowite, nie ma mowy o skromnych, klasycznych strojach, zapisy do fryzjera, kosmetyczki, stylistów... Niczym panny młode przed ślubem. Sam bal oczywiście również jest wytworny i zorganizowany jak tylko można najlepiej. Prom Night to takie wejście w dorosłość, podobno różne rzeczy dzieją się tej nocy ;)
Takie właśnie jest to amerykańskie życie licealistów! Dość słodkie i beztroskie ale też dające im możliwość podejmowania w pewnym stopniu dorosłych decyzji, decydowania o swoim życiu, planowania swojego rozwoju i inwestowania w siebie i swoje pasje. Jednocześnie dalej mogą czuć się bezpiecznie i swobodnie w domach swoich rodziców, nie martwiąc się o obowiązki, chodząc ze swoimi buddies na kręgle, do kina czy na tacos i ice tea do Taco Bell.
Basia Muskała
Komentarze
Prześlij komentarz