Save Money. Live better
Mówi się, że przeciętny człowiek kilka razy w życiu wpada na pomysł, który ma potencjał stać się wielkim biznesem. Wystarczy wyczuć odpowiedni moment i przystąpić do realizacji, by po kilku latach świętować z butelką szampana i osiąść z całą rodziną na Karaibach. Pytanie, jak to zrobić? Tym razem głównym bohaterem przypowiastki „jak zostać bogatym” nie będzie Steve Jobs ani Mark Zuckerberg. Nazwisko to nie jest pospolicie powtarzane jako przykład wybitnej osobowości i niesamowitego talentu. Jego firma nie sprzedaje towarów drogich ani luksusowych, które swoją marką rzucają na kolana. Klientem może zostać każdy, zwłaszcza jeśli nie posiada zasobnego portfela. Przyjrzyjmy się z bliska Samowi Waltonowi, i firmie którą wymyślił, gigantowi na rynku amerykańskim - sieci sklepów Walmart.
Niemal każdy pasjonujący życiorys rozpoczyna się zgrzytem w dzieciństwie. Dzieciństwo Sama to obraz rodem wyjęty z powieści Steinbecka: czasy Wielkiego Kryzysu, ojciec pracujący jako egzekutor długów, sprzedaż mleka z jedynej krowy, która utrzymuje rodzinę. Walton w dorosłym życiu często wspomina te chwile, co ma dać wyraz zrozumieniu ubogich i umiejętności patrzenia na życie z ich perspektywy. Idea trafienia do najuboższego Amerykanina przyświeca Walmartowi od początku powstania. Pierwszy sklep założony został w 1962 r. w Bentonville w stanie Arkansas, do dziś pozostającego w czołówce najbiedniejszych amerykańskich stanów. Pierwsze lata istnienia firmy zostały praktycznie niedostrzeżone na rynku amerykańskim. Niewielki sklepik rozrastał się tworząc filie w małych i średnich miastach. Największe firmy miały lokalizacje na wybrzeżach, czerpiąc tam ogromne zyski, Walmart pozostawał więc pozornie na uboczu. Dziś ma rozmiary hiperkorporacji która sama dyktuje ceny swoim dostawcom a gdyby jego przychody porównać do gospodarek państw- uplasowałby się na 17 miejscu na świecie.
KTO JEST DLA NAS NUMEREM 1? KLIENT!
Główną ideą jest wspomniana już misja dostarczenia lepszych i tańszych produktów najbiedniejszym mieszkancom środkowych Stanów Zjednoczonych. Na obecny wygląd firmy niebagatelny wpływ ma także podglądanie konkurencji i czerpanie wzorów zastosowanych przez inne przedsiębiorstwa (np. Carrefoura, który łączył sprzedaż żywności ze sprzedażą artykułów przemysłowych). Walton obsesyjnie wysyłał swoich pracowników do konkurencji, oczekując potem raportu. „Inspiracje” czerpał także podczas podróży. W Korei Południowej podpatrzył np. hasła motywacyjne, skandowane rano każdego dnia pracy ( „Kto jest dla nas numerem 1? Klient!”) Oczywiście od razu po powrocie postanowił wprowadzić te praktyki we własnej firmie. Oprócz tego każdy pracownik jest tu nazywany „wspólnikiem” albo „współpracodawcą”- co ma podnieść morale i podkreślić ideał wspólnoty. Jakże ważny czynnik psychologiczny podczas kolektywnego budowania potęgi.
KLASA EKONOMICZNA
Walmart to geniusz w dziedzinie logistyki i planowana sprzedaży, od którego uczyć się powinny inne firmy. Według statystyk, 90 % Amerykanów mieszka w odległości 15 min od najbliższego Walmarta. To dystans mniejszy niż na dowolnie wybraną stację benzynową. Firma posiada także największą na świecie sieć satelitów, dzięki czemu do bazy centralnej w Bentonville wszystkie wiadomości docierają w krócej niż godzinę. Na bieżąco tworzone są statystyki, które pozwalają ocenić wielkość sprzedaży w zależności od pogody czy pory dnia. Ustalono np. że w czasie różnych anomalii pogodowych czy kataklizmów, najlepiej sprzedają się mopy, wiadra i pokarm dla niemowląt. Dzięki specjalnie opracowanym algorytmom komputery są w stanie obliczyć o ile więcej dołożyć tych towarów na półkę. Dzięki prowadzonym statystykom wiadomo także, że konsumenci w Houston (w stanie Teksas) rano chętniej kupują pokarm dla kotów o smaku tuńczyka, a wieczorem- krewetkowy. Zmniejszane są w ten sposób koszty transportu i przechowywania produktów. Ogrzewanie w sklepach także jest kalkulowane. Jak łatwo się domyśleć, nie chodzi wcale o komfort klienta, tylko o niepotrzebne marnotrawienie energii. Polityka taka prowadzi rocznie do milionowych oszczędności- na zupełnie banalnych kwestiach. Sam właściciel był zresztą osobą szalenie oszczędną, latał tylko klasą ekonomiczną, jeździł starą ciężarówką, a ubierał się w… Walmarcie. Miał bardzo purytańskie podejście do życia: potrafił zablokować awans swojego podwładnego gdy ten jeździł zbyt drogim samochodem.
GŁOSUJ NA „NIE”
Głośnym echem w opinii publicznej odbił się film „The High Cost of Low Price” z 2005 r. Pokazuje on kolosa na glinianych nogach, który z jednej strony monopolizuje rynek i zatrudnia całe rzesze ludzi, z drugiej – wszystkie koszty przerzuca na swoich pracowników. Zarobki przeciętnego „współpracownika” są tu bardzo niskie, wynosząc ok. $9,64 za godzinę. Firma nie gwarantuje także powszechnego ubezpieczenia ( co jest normą dla większości korporacji). Możliwość otrzymania takiego ubezpieczenia oczywiście istnieje, ale w praktyce i tak zastępuje się je ubezpieczeniami rządowymi i prywatnymi. Ubezpieczeniami objęte są oczywiście pojedyncze osoby, nie ma mowy o zapewnieniu ich całym rodzinom. Bardzo wiele mówi się także o łamaniu praw pracownika. Najczęściej nagłaśniane sprawy związane były z nielegalnym zatrudnianiem imigrantów, wykorzystywaniu do pracy niepełnoletnich i zamykaniu pracowników w sklepach po nocnej zmianie. Niechlubną sławą owiane jest także walka ze związkami zawodowymi. Aby powołać taki związek, musi odbyć się otwarte głosowanie, w którym każdy pracownik ma szansę wyrazić własną opinię i potrzebę powstania organizacji chroniącej jego prawa. Polityka firmy jest przygotowana na taką ewentualność. Specjalnie zatrudniany sztab przekonuje pracowników, że Walmart to dobry ojciec, który prowadzi politykę otwartych drzwi i nie ma potrzeby powoływania związków zawodowych. Szansę dotarcia bezpośrednio do prezesa ma bowiem w teorii każdy. Kiedy perswazja i rozdawanie plakietek „głosuj na nie” nie pomaga, w ekspresowym tempie zatrudniane jest kilkuset nowych pracowników. Tych już łatwiej przekonać do „poprawnego” głosowania. W ten sposób głosy sprzeciwu wobec niesprawiedliwego traktowania są słabo słyszalne. Do załogi Walmartu dołączają wciąż nowi ludzie, budując potęgę marki. W którą stronę zmierza Walmart? Przede wszystkim próbuje odzyskać dobry wizerunek, nie tracąc jednocześnie na szybkości rozwoju. Przejął już pałeczkę po General Motors jako najbardziej wpływowa amerykańska firma. Od polityki jaką stosowało GM różni go prawie wszystko. Ale być może to jest właśnie kierunek, jaki obiera obecny rynek amerykański.
Karolina Krakowiak
Naprawdę świetnie napisane. Pozdrawiam.
OdpowiedzUsuń