Fenomen Marvela



O super-mocy i ratowaniu świata marzył w dzieciństwie chyba każdy z nas. W komplecie oczywiście dziewczyna i złoczyńca, który jest równie „super”, jak „super” jest nasza moc (w końcu z czyichś rąk trzeba piękne dziewczę razem ze światem uratować). No i kostium, oczywiście, o tym nie można zapomnieć! Nikt też nie zdziwi się, jeśli w trakcie naszych zmagań z siłami zła spotkamy tajemniczego jegomościa z opaską na oku, a w pewnym momencie zagada nas miły staruszek, o którym nawet nie pomyślimy, że to sam Stan Lee.

No dobrze, a kto miewał podobne fantazje w przeciągu paru ostatnich lat bądź miesięcy? Czyżbym widział las rąk? Zapewne nie pomylę się, ryzykując stwierdzenie, że do kin na filmy o super-bohaterach wciąż tłumnie chodzimy? I jak mniemam, za każdym razem, na początku seansu widzimy pojawiający się dumnie na czerwonym tle napis: MARVEL. Taki stan rzeczy nie dziwi, gdyż w dzisiejszych czasach, obok filmów tego studia przejść obojętnie po prostu się nie da.

Ten miły starszy pan na zdjęciu powyżej, to Stan Lee – twórca większości najbardziej znanych postaci marvelowskiego uniwersum. Dla fanów jest ikoną, legendą chodzącą po ziemi, obecnie pojawia się epizodycznie w prawie każdym filmie spod szyldu studia, które od kilku lat zbija majątek na super-bohaterach. A wszystko zaczęło się od komiksów…

Kończą się lata 50. ubiegłego wieku. Marvel istnieje już ponad dwadzieścia lat, a pracujący tu Stan Lee dostaje zlecenie stworzenia drużyny super-bohaterów, co ma być odpowiedzią na rosnącą popularność tego typu fikcyjnych grup, z czego zyski czerpie już konkurencja w postaci DC Comics (z Supermanem i Batmanem na czele). Celem jest również powołanie do życia postaci bardziej wiarygodnych, z którymi czytelnicy będą mogli się identyfikować. Powstaje wtedy Fantastyczna Czwórka, a jej sukces powoduje, iż Stan Lee stwarza kolejnych herosów, takich jak: Iron Man, Spider-Man, Hulk czy Thor. Współpracując z innymi twórcami, Lee kreuje również bohaterów spod znaku X-Men, w kooperacji rodzą się także Dr. Strange i Daredevil. Maszyna Marvela rusza pełną parą, a Lee staje się ikoną, warto też wspomnieć, iż jego nowatorskie pomysły mają wpływ na rozwój komiksu w ogóle.

Marvelowscy super-bohaterowie to potężny zbiór rozmaitości (obecnie Marvel jest posiadaczem praw do prawie pięciu tysięcy postaci), znajdziemy tu uosobienie rycerskości (Kapitan Ameryka), „zwyczajnego” studenta (Spider-Man), pradawne bóstwo (Thor), chirurga któremu nieobca jest magia (Dr. Strange), czy chociażby wysłannika piekieł (Ghost Rider). Nic dziwnego, że z biegiem lat takie postacie musiały pojawić się na srebrnym ekranie. Pierwsze debiuty miały miejsce już w latach 80., ale dopiero XXI wiek naprawdę dał szansę zabłysnąć herosom Stana Lee i spółki.

W roku 2000 na ekranach kin pojawiła się produkcja „X-Men”. Pomijając pierwszą część przygód Blade’a z roku 1998, można ten moment uznać za początek fali współczesnych filmów o postaciach Marvela. W przeciągu kilku kolejnych lat powstały kontynuacje przygód mutantów i wspomnianego łowcy wampirów, we własnej trylogii wystąpił Spider-Man, w kinie można było ujrzeć również Fantastyczną Czwórkę i Ghost Ridera, w którego wcielił się Nicolas Cage. Natomiast trwająca obecnie złota era marvelowskich ekranizacji rozpoczęła się w roku 2008, kiedy na ekrany wszedł „Iron Man”. Od tego czasu świat, kolokwialnie mówiąc, ma bzika na punkcie super-bohaterów.

Aby zrozumieć fenomen dzieł Marvel Studios, potrzeba najpierw poznać termin-klucz. Jest nim: Marvel Cinematic Universe. Oznacza inicjatywę stworzenia spójnego uniwersum filmowego, w obrębie którego będą dziać się przygody super-bohaterów – przygody połączone wątkami, postaciami oraz obsadą. Pierwszym obrazem był „Iron Man” z 2008 roku. W scenie po napisach końcowych pojawił się Nick Fury – dyrektor agencji S.H.I.E.L.D., która odpowiada za stworzenie Avengers – drużyny czołowych herosów, wspólnie stawiających czoło zagrożeniom. Dawało to jasno do zrozumienia, jaką drogą zmierza Marvel. Niedługo potem fani uraczeni zostali filmami o Thorze, Hulku i Kapitanie Ameryce. W końcu powstała też filmowa opowieść o drużynie „Avengers”.

A więc co decyduje o takiej popularności kinowych bohaterów?

1) To przecież bohaterowie Marvela!
Tak, sam fakt przeniesienia komiksowych postaci na srebrny ekran jest już atutem.

2) Spójność i bogactwo
Obecnie filmy Marvela to jedno uniwersum. Różnorodnych postaci i intrygujących wątków jest cała masa, a wszystko to się zazębia.

3) Realizacja
W produkcjach o herosach, efekty specjalne stoją na najwyższym poziomie. Może istnieją wyjątki, ale Marvel naprawdę dba o to, by filmy pod względem wizualnym były dopracowane i robiły wrażenie.

4) Obsada
Marvel nie idzie pod tym względem na kompromisy. Zatrudnia ludzi pasujących do ról, znających się na swoim fachu. Nieważne ile trzeba im zapłacić. Firma gotowa jest wydać małą fortunę na gaże, co oczywiście zwraca się z nawiązką.

Kilka dni temu premierę mieli „Strażnicy Galaktyki”. Przez pierwsze trzy dni wyświetlania, film zarobił 94 miliony dolarów. Jak widać, super-machina nie zwalnia. Co więcej, filmowe plany Marvela sięgają już rzekomo roku 2028. Jeśli jeszcze nie jesteście fanami, gorąco namawiam do wejścia w świat super-bohaterów. Ja przynajmniej (możecie śmiało posądzić mnie o brak krytycyzmu) pochłonę wszystko, co Marvel wyda na świat.

Seweryn Stępniowski

Komentarze

  1. W ostatnich latach amerykańscy super-bohaterowie są zdecydowanie na topie! Mimo że jest ich coraz więcej, moim ulubionym dziełem Marvel Studios pozostaje Spider-Man (trylogia Raimiego) ;) Co do "Strażników Galaktyki" - pozytywne zaskoczenie + świetna muzyka. Pozdrawiam i czekam na kolejne teksty o herosach ;)

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Popularne posty

Japoński samuraj niechciany w USA, czyli dlaczego Nissan Skyline R34 jest nielegalny w Stanach Zjednoczonych

What is this shit, really?

American History F: Gangi Nowego Jorku i rzeczywistość irlandzkiego imigranta