Masakra pod Ia Drang w filmie „Byliśmy żołnierzami”, Randalla Wallace’a
Wojna w Wietnamie to jeden z tych rozdziałów w historii Stanów Zjednoczonych, o którym niełatwo zapomnieć. Niemal całe amerykańskie społeczeństwo było wrogo nastawione do działań prezydenta Johnsona, który kontynuując wojnę i decydując o skierowaniu na terytorium wroga nowych oddziałów, wysyłał je niemalże na pewną śmierć. Innym aspektem, który zmusił Amerykanów do protestu, był narastający w tamtym czasie deficyt budżetowy i inflacja. Równocześnie zaczęło dochodzić do protestów na amerykańskich uczelniach – szczególnie w roku 1968. Hasłami protestującej młodzieży był sprzeciw wobec działań militarnych prowadzonych na terenie Wietnamu. Walka Amerykanów z komunistami z Wietnamu Północnego zakończyła się porażką. Amerykanie wycofali się, a Wietnam Północny zaanektował Wietnam Południowy. Jedynym „zwycięstwem” był brak rozprzestrzenia się rewolucji i komunistów na całą Azję, jak pierwotnie zakładano.
Wiele powstało filmów na temat tamtych wydarzeń, tak dokumentalnych, jak i fabularnych. Wśród tak dużego wyboru uwagę przykuwa koprodukcja amerykańsko-niemiecka, zatytułowana Byliśmy Żołnierzami (We were soldiers). Film oparty jest na książce pt. We Were Soldiers Once… And Young (1992), autorstwa pułkownika Harolda G. Moore’a i korespondenta wojennego Josepha L. Galloway’a. Opowiadają oni historię pierwszego starcia armii amerykańskiej z Vietkongiem, które zapoczątkowało koszmar wojny i setki tysięcy ofiar. Miało to miejsce w dolinie la Drang (nazywaną Doliną Śmierci), gdzie 14 listopada 1965 wylądowało pierwszych 400 żołnierzy amerykańskich z pułkownikiem Haroldem G. Moorem, w filmie granym przez Mela Gibsona, na czele. Niemalże od razu po wylądowaniu zostają otoczeni przez kilkukrotnie liczniejsze oddziały Vietkongu.
Akcja filmu toczy się przez 3 dni i 3 noce, w ciągu których żołnierze amerykańscy cały czas zmagają się z atakami ze strony Wietnamczyków. Kluczowym elementem filmu jest teren, na którym toczą się walki. Dżungla, wysokie trawy i niekorzystne ukształtowanie terenu sprawiają, że oddziały amerykańskie, nie przyzwyczajone do takich warunków, kilkukrotnie znajdują się w sytuacji bez wyjścia.
Głównym bohaterem jest pułkownik Harold Hal Moore, który dowodzi całą operacją. Razem z starszym sierżantem Basilem Plumeyem (Sam Elliot), który brał udział w wojnie w Korei, dźwigają na swoich barkach powodzenie lub porażkę całej operacji. Znany z wcześniejszych produkcji, nawiązujących do historii Stanów Zjednoczonych, takich jak chociażby Patriota, Mel Gibson i tym razem nie zawiódł publiczności. Jego profesjonalna gra aktorska oraz postawa swego rodzaju „ojca” dla swoich żołnierzy sprawiają, że widz zżywa się z głównym bohaterem i w napięciu śledzi jego losy.
Inną ważną postacią jest dziennikarz Joseph L. Galloway (Barry Pepper), współautor książki, na podstawie której powstał film. Do Wietnamu Galloway udał się jako korespondent wojenny. Nieoczekiwanie jednak na czas walk staje się on jednym z żołnierzy amerykańskich, walczących u boku Moore’a.
Jednak akcja filmu nie skupia się tylko i wyłącznie na polu bitwy. Nie należy zapominać o bardzo ważnej roli kobiet, a szczególnie żony płk. Harolda Moore’a, Julii Moore (Madeleine Stowe). Odgrywa ona rolę kobiety niezłomnej. Bierze na siebie odpowiedzialność za psychologiczną opiekę nad kobietami, które, podobnie jak ona czekają na powrót swoich mężów z pola bitwy. W pewnym sensie jest ona odzwierciedleniem swojego męża, który ma pod opieką swoich żołnierzy, liczących na przeżycie i powrót do domu.
Scenarzysta Braveheart Randall Wallace w filmie Byliśmy Żołnierzami zastosował wiele analogii w stosunku do wcześniejszej produkcji. Głównym bohaterem jest po raz kolejny Mel Gibson, ten sam, który wystąpił w roli Williama Wallace’a. Podobnie jak poprzednim filmie reżysera, także i tu mamy do czynienia z wieloma wartościami, jakie obraz stara się przekazać widzowi. Chodzi tu mianowicie o poświęcenie i przywództwo - cechy, które charakteryzują obu bohaterów. Ponadto, podobnie jak w Braveheart, także i tu film przepełniony jest patriotyzmem, który da się zauważyć już od pierwszych minut filmu.
Byliśmy Żołnierzami to film ukazujący tragedię, która dotknęła żołnierzy amerykańskich w Wietnamie. Oddaje on w sposób wierny rzeczywistość tamtych lat i warunki w jakich przyszło im walczyć. Ci którzy byli świadkami śmierci swoich kompanów - która w niejednym przypadku była śmiercią męczeńską, pełną bólu i błagań o to, aby koszmar wojny się kończył - powrócili jako odmienieni ludzie, nierzadko potrzebujący pomocy psychologa. Niejeden z nich zadawał i zadaje sobie pytanie: po co była ta wojna? Komuniści z Wietnamu Północnego zwyciężyli, a Stany Zjednoczone nie poniosły żadnych korzyści. Amerykanom przyszło umrzeć na terytorium wroga, w wojnie, której nie rozumieli.
Przesłanie filmu wydaje się być jasne i bezsprzeczne. Cała produkcja jest silnie antywojenna, skierowana przeciwko absurdowi wojny. Ponadto sprzeciwia się śmierci, zarówno żołnierzy, jak i ludności cywilnej. Tak w przypadku Wietnamu, jak i wielu innych prowadzonych dzisiaj wojnach, jasnym jest, że nie przynoszą one wielu korzyści ani zmian. Co z tego, że jakieś państwo zdobędzie np. nowe pola roponośne, jeżeli ofiara, jaką za to zapłacili żołnierze tego kraju, jest o wiele więcej warta niż jakiekolwiek dobra materialne, zdobyte w wyniku wygranej walki. Temat bezsensowności wojny jest cały czas aktualny. Szczególnie dziś w świecie, gdzie wojny toczą się praktycznie wszędzie (w tym także przy granicach z Polską) warto zadać sobie pytanie, po co to wszystko i czy warto wysyłać niewinnych ludzi na front, tylko dlatego, że jeden czy drugi przywódca państwa ma niespełnione ambicje, które stara się osiągnąć za wszelką cenę.
Jakub Molenda
wojna niezrozumiana przez zblazowane studenckie środowisko USA samozadowolone z moralnego rozpadu i niewidzące nic ponad własny pępek
OdpowiedzUsuń