Trump, Clinton, Sanders na wesoło: satyra polityczna w Saturday Night Live



Czytając podręczniki poświęcone historii lub polityce w Stanach Zjednoczonych wielokrotnie natrafiamy na nietypowe, jak dla tak poważnych nauk źródła historyczne, jakimi są przedruki karykatur zamieszczanych już nawet w osiemnastowiecznej prasie. Pokazuje to nie tylko to, że ludzie od wieków uwielbiali się śmiać ze swoich politycznych liderów, którzy swoimi działaniami decydowali o ich codziennym życiu, ale przede wszystkim o tym jak wielki wpływ satyra polityczna miała i co najważniejsze nadal ma na kształtowanie opinii publicznej. Chociaż amerykańska telewizja stworzyła dziesiątki programów satyrycznych to jednak dopiero program Saturday Night Live wspiął się na wyżyny, dzięki czemu jest on emitowany przez NBC już od 41 lat, pokazując pełnie amerykańskiej rzeczywistości w niezwykłe oryginalny, inteligentny i co najważniejsze zabawny sposób. Przez cztery dekady przez obsadę SNL przewinęła się elita amerykańskich komików, spośród wielu z nich do perfekcji opanowało parodiowanie jednego z polityków, należy w tym miejscu wspomnieć o Chevy Chasie jako Geraldzie Fordzie, Robinie Williamsie jako Ronaldzie Reaganie, Willu Ferellu w roli George'a W. Busha czy też Tinie Fey jako Sarze Palin.


W listopadzie tego roku Amerykanów czeka bardzo ważna chwila ponieważ przyjdzie im wybrać czterdziestego piątego Prezydenta USA. W chwili gdy piszę ten artykuł na placu boju pozostał Donald Trump z Partii Republikańskiej oraz Hilary Clinton i Bernie Sanders, którzy walczą o nominację z ramienia Partii Demokratycznej. Już samo zestawienie tych trzech nazwisk może nam zasugerować, że amerykańscy komicy mieli mnóstwo pracy chcąc oddać koloryt tegorocznej kampanii wyborczej. 


Blisko rok temu, w ostatnim epizodzie jubileuszowego czterdziestego sezonu, w skeczu Summertime Cold Open, pojawia się postać Hilary Clinton (odgrywana przez Kate McKinnon), która bezpardonowo i wręcz irytująco wtrącą się do grupy osób radośnie celebrujących początek wakacji, przypominając im o swoim istnieniu oraz ponownym staraniom o Biały Dom. Klip ten jest esencją tego w jaki sposób przez kolejne dwanaście miesięcy ukazywana była Hilary Clinton. Była Pierwsza Dama przedstawiana jest jako osoba o bardzo wysokim mniemaniu o sobie, która niejednokrotnie daje do zrozumienia, że sama dla siebie jest wzorem do naśladowania, ma przeświadczenie o swojej inteligencji, darze przywództwa i wyższości nad innymi kandydatami. Chęć wygrania listopadowych wyborów jest celem jej życia. Kolejnym trafnym punktem odniesienia jest styl ubioru Hilary Clinton oraz styl bycia, gdzie zarzuca się jej niebywałą sztywność: poczynając właśnie od żakietów z grubego materiału po natarczywy śmiech, pokazowe obchodzenie się z mediami społecznościowymi i świetnym zrozumieniem ludzi młodych czy też należących do mniejszości LGBTQ. Często najlepszą odpowiedzią na niezbyt przychylne ukazanie przez komików postaci polityka jest osobisty udział zainteresowanej osoby w jednym ze skeczów. Taką właśnie decyzję podjęła Hilary Clinton i na początku października mogliśmy obejrzeć tę kandydatkę, która zagrała barmankę w barze, do którego akurat wstąpiła była Pierwsza Dama. Jednak nie wszyscy pamiętają, że kij ma dwa końce i występ żony byłego Prezydenta USA tylko potwierdził to co widzowie mogli oglądać w skeczach wykonywanych przez Kate McKinnon oraz tych z Amy Poehler z wyborów 2008 roku (te dwie wersje byłej Pierwszej Damy wraz z Tiną Fey jako gubernator Palin widzowie mogli obejrzeć w świątecznym skeczu). W tym samym miesiącu mogliśmy zobaczyć jak kandydatka ta prezentuje się na tle innych rywali. W parodii pierwszej debaty wyborczej Demokratów już na samym początku widzowie mają odwołanie do nieudanej kampanii z 2008 roku oraz zapowiedzi nowej, lepszej, specjalnie wykreowanej na obecną kampanie Hilary, która uważa, że zwycięstwo ma w kieszeni. 


Kolejnym politykiem często przedstawianym przez SNL jest osobowość obecnej kampanii, senator Bernie Sanders, grany przez rewelacyjnego i niezwykle doświadczonego komika Larry'ego Davida. Pierwszy raz postać socjalistycznego kandydata pojawia się we wspomnianej debacie wyborczej i od razu poznajemy go jako osobę, która tak jakby od niechcenia brała udział w kampanii wyborczej, uważając za jedną wielką, niepotrzebną hecę. Podczas odpowiedzi na pytania możemy usłyszeć kilka nieistotnych informacji (w formie zrzędzenia starego tetryka), tak aby znienacka zostać zbombardowanym głośnym, obszernym i odważnym komunikatem o potrzebie dokonania rewolucji w Stanach Zjednoczonych. W ten sposób senator z Vermontu staję się niepostrzeżenie nie tylko głównym kontrkandydatem Hilary Clinton, ale też rewelacją wyborów zarówno w sferze politycznej jak i rozrywkowej, bowiem wraz z rosnącym poparciem postać grana przez Davida pojawia się na antenie NBC równie często jak inni kandydaci. Do najlepszych skeczy na temat Berniego Sandersa należą te z początków prawyborów: Bern your Enthusiasm oraz Steam Ship. W pierwszym z nich widzimy w jaki sposób poprzez swoje naturalne, to jest asocjalne i pełne fobii zachowania Sanders przegrywa o całe pięć głosów caucus w Iowa. W drugim z nich, w scenie z tonącego statku obserwujemy ideologiczną kłótnie dwóch pasażerów: jeden z nich grany jest przez Davida, a drugi przez samego Berniego Sandersa. W wyniku tego sporu dowiadujemy się, że poglądy Sandersa zaliczają się nie do socjalistycznych, lecz do socjaldemokratycznych, a różnica pomiędzy nimi jest Ogroooomna (Yuuuuuuge). Skecze odniosły niesamowity sukces, co tylko uzmysłowiło politycznym ekspertom, jak wielką popularnością cieszy się głoszący rewolucyjne hasła Bernie Sanders oraz fakt, że przy większym poparciu partyjnych elit miałby realne szanse na pokonanie Hilary Clinton. 


Najbardziej kontrowersyjny kandydat, czyli Donald Trump, doczekał się dwóch odtwórców swojej osoby: na samym początku grał go Taran Killam, jednak na szczęście dla programu zastąpił go Darrell Hammond (grający już wcześniej Billa Clintona). Osoba kontrowersyjnego, zarówno dla wyborców, jak i dla elit Partii Republikańskiej, miliardera pojawiała się bardzo często w skeczach SNL. Nie można się temu dziwić, bowiem nawet w tradycyjnych serwisach informacyjnych i programach publicystycznych kandydat ten był przedstawiany z przymrużeniem oka i uważano go jako tymczasowego faworyta, w szczególności wśród wyborców zawiedzionych programem Grand Old Party. Dlatego nie dziwi, że komicy z SNL nie mogli się oprzeć od robienia sobie żartów z programu wyborczego Trumpa, który jest uważany przez wielu za niekonkretny, nierealny i obraźliwy dla pewnych grup społecznych. Miliarder w skeczach przedstawiany jest jako osoba zadufana i arogancko nastawiona do kontrkandydatów, jak i osób niegłosujących na niego. Innym bardzo oczywistym punktem zaczepienia dla komików jest wygląd Donalda Trumpa oraz sposób zachowania. Wyolbrzymiając jego gestykulacje, mimikę, retorykę, a także podkreślając jego naturalnie komiczną fryzurę i karnację, Darrell Hammond musi włożyć niewiele pracy, aby uczynić granego przez siebie polityka rozśmieszającym. Czasem z łatwością można zauważyć mniej korzystne przedstawienie tego kandydata w porównaniu z innymi. Dlatego warto zwrócić uwagę na profesjonalne zachowanie Donalda Trumpa, który w listopadzie ubiegłego roku zgodził się być prowadzącym SNL oraz nie stronił od żartów na swój temat. Najbardziej ostrym skeczem związanym z kandydatem Republikanów jest ten poświęcony jego wyborcom (Voters for Trump Ad), w którym twórcy sugerują, że jego zwolennikami są między innymi członkowie Ku Klux Klan i neonaziści. Pomimo tak dużej liczby skeczów kandydat ten co tydzień zdobywał coraz większe poparcie i ostatecznie to on będzie  reprezentował GOP w listopadowych wyborach.


Można więc stwierdzić, że satyra polityczna ma duży wpływ na kształtowanie się opinii wyborców na temat poszczególnych kandydatów. Oczywiście wyborca na pierwszym miejscu będzie zwracał uwagę na szczegóły programu politycznego, a dopiero później na kwestie wizerunku oraz nieracjonalności pewnych tez wygłaszanych przez polityków, które są tak dosadnie przedstawiane w skeczach komików. Warto też podkreślić, że prezentowanie polityków w krzywym zwierciadle jest kolejnym ważnym przykładem na wolność wypowiedzi w Stanach Zjednoczonych, gdyż komicy w sposób mniej lub bardziej niewybredny komentują bieżące wypowiedzi polityków i często w ten sposób wytykają im małostkowość, a nawet i głupotę przed milionem widzów, którzy potem będą podejmować poważne decyzje przy urnach wyborczych. Dlatego też z całą pewnością można stwierdzić, że aż do 8 listopada czeka na gorąca (oraz zabawna) kampania wyborcza.

Jakub Serafin

Komentarze

Popularne posty

Japoński samuraj niechciany w USA, czyli dlaczego Nissan Skyline R34 jest nielegalny w Stanach Zjednoczonych

Co kojarzy nam się z USA? Subiektywny przegląd amerykańskiej kultury

What is this shit, really?