Tajemnice Ojca Chrzestnego



Dawno, dawno temu, w odległej Ameryce, Francis Ford Coppola zaprezentował światu film, jakiego jeszcze nie widziano. Była to opowieść o rodzinie, która prowadziła dość specyficzne interesy. Produkcja ta nosi tytuł Ojciec Chrzestny, a od premiery minęło w tym roku 45 lat. Od tamtej pory mafia amerykańska jest lepiej znana publiczności, a ponadczasowe teksty przeniknęły do codziennego języka. Myślę, że produkcja ta powinna trafić na listy „filmów wartych obejrzenia”, bez względu na płeć, rasę czy poglądy polityczne oglądającego (mam jednak pewne zastrzeżenia jeśli chodzi o wiek. Dla dzieci szukających klimatów kina gangsterskiego odpowiedniejsza będzie animacja Rybki z ferajny, gdzie Don Lino jest bossem mafii rekinów). W tym roku Tribeca Film Festival świętował jubileusz filmu. Pojawiły się projekcje, rozmowy z twórcami oraz obsadą, a także spotkania z publicznością. Tymczasem ja chciałabym przedstawić Wam kilka mniej znanych opowieści zza kulis powstawania produkcji. 


Ojciec Chrzestny stał się klasyką kina, lecz niewiele brakowało, by film nigdy nie powstał. Początkowo mało kto był zainteresowany nakręceniem obrazu. Mimo, że była to „propozycja nie do odrzucenia”, wielu potencjalnych reżyserów to właśnie zrobiło, rezygnując z podjęcia się wyreżyserowania adaptacji powieści Mario Puzo. Nawet Francis Ford Coppola był niechętny, by przyjąć posadę reżysera, ale w ostateczności to właśnie on został twórcą obrazu. Można się zastanawiać dlaczego wytwórnia chciała zatrudnić niedoświadczonego filmowca, którym Coppola w tamtym czasie był. Otóż głównym powodem mogła być właśnie skromna filmografia reżysera. Nie mógł żądać wysokiego wynagrodzenia jeśli jego pozycja w przemyśle filmowym nie była znacząca. W dodatku wytwórni zależało na osobie, która ma włoskie korzenie. Uważano, że tylko taki reżyser będzie mógł oddać charakter filmu o mafii. 

Co więcej, przy doborze ról niechętnie brano pod uwagę Ala Pacino, który w tamtym czasie był zwykłym, niepopularnym aktorem teatralnym. Władze wytwórni Paramount były nieprzychylnie nastawione, a Robert Evans, szef produkcji wytwórni, posunął się nawet do tego, że powiedział: „Chuchro nie będzie grało Michaela”. Coppola nalegał jednak na angaż Pacino. Evans ugiął się i postanowił przystać na tę propozycję, ale okazało się, że Pacino podpisał umowę z konkurencją, wytwórnią MGM, która również planowała film gangsterski, Gang, który nie umiał strzelać. Wytwórnia była prowadzona przez Jamesa Aubreya, który nie chciał pozwolić na zerwanie umowy z Pacino. Cała historia jest o tyle ciekawa, że ma gangsterskie tło. Sprawa została rozwiązana dzięki Evansowi, który poprosił o pomoc Sidneya Korshaka. Był on, według wtajemniczonych, prawnikiem gangsterów. Po jakimś czasie Evans otrzymał informację od Aubreya: „karzeł (Pacino) jest Twój”. Można się tylko domyślać co Korshak zrobił/powiedział Aubreyowi, że zdołał go nakłonić do zmiany decyzji. Wytwórnia musiała jednak zapłacić za zerwanie umowy. Na pocieszenie, MGM zatrudniło inną wschodzącą gwiazdę kina gangsterskiego, Roberta De Niro. 

W czasach przed Ojcem Chrzestnym mafia była dość tajemnicza. Nie dziwi więc, że Prawdziwy Don oraz jego Rodzina postanowili interweniować, gdy dowiedzieli się, że powstaje produkcja o ich poczynaniach. Nie znali scenariusza i nie byli zachwyceni wizją tłumów, oglądających obraz o mafii. Joe Colombo, głowa jednej z Pięciu Nowojorskich rodzin, starał się „przekonać” twórców, by porzucili pomysł produkowania filmu o gangsterach. Pomysłowość przekraczała wszelkie granice, ponieważ jego ludzie oprócz tradycyjnego zastraszania, wysadzili między innymi bramę wytwórni Paramount. Komunikat był dość czytelny, dlatego doszło do spotkania z bossem. Albert Ruddy, producent filmu, stanął oko w oko z mafiosem… Przeżył, a mafia oficjalnie poparła prace nad filmem. Co więcej, brała nawet aktywny udział w jego realizacji. Najciekawsze było jednak to, co działo się po stworzeniu filmu. Oficjalnie gangsterzy nie byli mile widziani na premierze, ale czego się nie robi dla wyjątkowych znajomych? Nie chciano się narażać, więc zorganizowano im prywatny seans. Przed kinem zaparkował szereg limuzyn, w których była spora część półświatka. Mafia była podobno zachwycona filmem. Wielu gangsterów wspominało później, że chcieli być jak Don. Kinooperator był zdumiony widokiem gangsterów, a jeszcze bardziej napiwkiem, jaki od nich otrzymał.
Jak widać kulisy powstawania Ojca Chrzestnego są równie ciekawe co sam obraz. Może więc warto „wziąć cannoli” i obejrzeć jeszcze raz (lub po raz pierwszy) amerykański klasyk? 

Ania Mazur 



Komentarze

Prześlij komentarz

Popularne posty

Japoński samuraj niechciany w USA, czyli dlaczego Nissan Skyline R34 jest nielegalny w Stanach Zjednoczonych

Co kojarzy nam się z USA? Subiektywny przegląd amerykańskiej kultury

What is this shit, really?