Rzecz o wyborczych gafach
Gafy
kandydatów są równie trwałym elementem kampanii wyborczych co konwencje,
debaty, reklamy wyborcze czy sondaże. Jeśli coś je odróżnia, to chyba tylko to,
że nie wiadomo kiedy się kandydatom przytrafią i jaka będzie ich siła rażenia.
To drugie zresztą jesteśmy w stanie ocenić dopiero po wyborach, a i tak ocena
nie będzie adekwatna, gdyż opierać się będzie jedynie na zadanych post-factum pytaniach w sondażach. Z
drugiej strony jeśli kandydatowi przytrafi się poważna wpadka, o której
informacja będzie wracać jak swoisty bumerang, możemy z dużą dozą
prawdopodobieństwa stwierdzić, że ta wypowiedź, zachowanie czy decyzja
stanowiła jedno z ważniejszych wydarzeń zakończonej kampanii wyborczej.
Kto na gafach
najbardziej traci? Naturalnie osoba, która je popełni. Taki kandydat musi nie
tylko tłumaczyć się z wpadki. Po niezręcznej wypowiedzi zazwyczaj traci punkty
sondażowe i jest łatwym celem dla mediów. Jeśli zaś gafa
zostanie właściwie wykorzystana przez obóz przeciwnika, może zaburzyć cały
wysiłek prowadzonej kampanii wyborczej. Przy czym nie chodzi tylko o to czy
popełniający niezręczność kandydat wybory przegra czy nie. Istotne jest też, że wobec gafy organizacja wyborcza często wchodzi
w stan chaosu. Sztaby wyborcze mają dziś rozpisaną strategię na każdy dzień
kampanii, aż do dnia wyborów. Wobec gafy muszą tę strategię na kilka dni
porzucić, wdrażając plan zarządzania kryzysowego. Muszą szybko przygotować
odpowiedź, szybko nakreślić kilkudniową strategię komunikacji by o gafie jak
najszybciej zapomnieć. Gorzej gdy stanie się ona na tyle istotna, że będzie
trzeba zapomnieć o przygotowywanej mozolnie strategii wyborczej, i naprędce
przygotować nową…
Najbardziej na
wpadkach kandydatów zyskują media. Dziennikarze, jeśli uznają kontekst w jakim
wydarzyła się pomyłka za istotny, będą drążyć temat przez kilka dni, jeśli nie
tygodni. Gafy są zazwyczaj tym czego szukają media relacjonując kampanie
wyborcze – wydarzeniem nowym, sensacyjnym, czymś co ma duży potencjał by
przyciągnąć odbiorców, czytelników i telewidzów. A to niestety ci ostatni dyktują
dziś wydawcom co mają publikować.
Gafa któregoś z
kandydatów jest również szansą dla rywala w wyborach i jego sztabu, i dość
łatwo może stać się tematem kampanii negatywnej. Taka wpadka jest zazwyczaj
przedstawiana w kategoriach osobistych: ten kto ją popełnia jest oderwany od
rzeczywistości, nie jest właściwie przygotowany do powierzenia mu
najważniejszego urzędu, czy też brak mu potrzebnego każdemu politykowi zmysłu
pokerzysty, by w kluczowym momencie nie powiedzieć czegoś niepotrzebnego. Innymi
słowy, taki kandydat nie nadaje się na prezydenta Stanów Zjednoczonych.
Bo skoro Mitt
Romney powiada, że nie interesuje go 47%
Amerykanów, to czy jako prezydent będzie troszczył się o wszystkich
obywateli? Jeśli Barack Obama stwierdza, że prywatny przedsiębiorca nie
zbudował swojego biznesu samodzielnie, to czy jest wiarygodnym
kandydatem dla właścicieli
małych i średnich firm, w dużej mierze tworzących amerykańską klasę
średnią? Gdy John McCain mówi, że fundamenty
gospodarki USA są mocne w dniu, w którym indeks Dow Jones traci na wartości
504 punkty (4,4%), to czy zdaje sobie sprawę z sytuacji gospodarczej kraju na
tyle, by móc zostać jego gospodarzem?
Takich
i podobnych gaf w historii amerykańskich kampanii prezydenckich, i nie
tylko, było znacznie więcej. Niektóre miały dla końcowego wyniku wyborów
niewielkie znaczenie, inne wręcz przeciwnie. Jeszcze inne, o ile były na tyle
krótkie, że zostały bardzo dobrze zapamiętane, pojawiają się co jakiś czas w
ripostach lub ironicznych wypowiedziach.
Czy reakcje na
pojawiające się gafy są przesadzone, trudno powiedzieć. Z jednej strony
instytucja prezydenta jest traktowana przez Amerykanów bardzo poważnie.
Koncepcja tzw. podręcznikowej prezydentury (textbook
presidency), sprawia, że od szefa egzekutywy oczekuje się „bycia
najbardziej kompetentną osobą w kraju w każdej sytuacji”, czyli w istocie
rozwiązania wszystkich indywidualnych i zbiorowych problemów Ameryki. Jeśli
zatem prezydent jest traktowany jako heros, kandydatowi na herosa popełnianie
błędów nie przystoi. Z drugiej jednak strony pamiętać należy, że każdy kandydat
jest tylko człowiekiem, a przecież popełniać błędy jest rzeczą ludzką. W
dodatku w kampanii kandydaci poddani są niebywałej presji, niewiele śpią i
jedzą, piją mnóstwo kawy oraz błyskawicznie przemieszczają się z jednego
miejsca w drugie. Trudy kampanii sprawiają zatem, że nierzadko traci się
fizyczną i psychiczną czujność i nie palnie przypadkiem jakiejś głupoty.
Jednakowoż podobne funkcjonowanie czeka kandydata, gdy już zwycięży w wyborach
i obejmie urząd prezydencki.
Zatem na pytanie
czy gafy kandydatów podczas kampanii są dla nas istotne w kontekście
powierzenia im naszego głosu, musimy odpowiedzieć sobie sami.
Koło Naukowe Amerykanistyki
Komentarze
Prześlij komentarz