Amerykański sen o lataniu

Marzenie o lataniu towarzyszyło ludzkości od zawsze. Tysiące lat temu, nasi przodkowie w obliczu braku MTV i Jerry’ego Springera spoglądali w ognisko, którego płomienie tańczyły na tle jaskini formując fantastyczne kształty i obiekty. Podobnie, szukając rozrywki i kontaktu z absolutem, spoglądaliśmy w niebo, widząc zmieniające się obrazy, tak jednak odległe i niedostępne.  Obserwując nieskrępowane kształty, zazdrościliśmy cumulusom i pyłkom kwiatów lekkości, a ptakom skrzydeł. Można się więc pokusić o stwierdzenie, że obok pragnienia wiecznego życia, to właśnie latanie było naszym odwiecznym marzeniem. Przez tysiące lat był to jedynie fantazmat. Początek XX wieku jednak przyniósł jego spełnienie. Nie bez małego udziału Amerykanów, oczywiście. 

Bracia Wright - amerykańscy pionierzy lotnictwa - 14 grudnia 1903 roku wzbili w powietrzne ważącą 340 kilogramów maszynę. Marzenie o lataniu się ziściło. Ludzie wznieśli się ponad ziemię, by wkrótce w ciągu godzin pokonywać tysiące kilometrów. Ale tak jak przestrzeń do lotu jest nieskończona, tak nieograniczona jest ludzka ciekawość. Dotykając chmur zapragnęliśmy dotknąć gwiazd, obcych planet i ich naturalnych satelitów.  Już nieco ponad pół wieku po pierwszym locie braci Wright, 20 lipca 1969 roku amerykańska załoga Apollo 11 wylądowała na Księżycu, czyniąc mały krok dla człowieka, i wielki dla ludzkości. Wszystkie te wydarzenia w ciągu zaledwie 70 lat napełniły nas bezgranicznymi oczekiwaniami. 
Człowiek na księżycu
Po zdobyciu księżyca wydawało się, że podbicie pierwszej z obcych planet jest kwestią raptem kilku lat, a reszta wszechświata jest na wyciągnięcie ręki. Na fali imponujących sukcesów i nabierania pędu w zdobywaniu kosmosu, Muhammad Ali - ówczesny mistrz świata wagi ciężkiej w boksie - na antenie chicagowskiej uczelnianej rozgłośni radiowej, zapowiadał zdobycie w dziesięć lat później intergalaktycznego mistrzostwa boksu. Jego ukoronowanie miałoby się odbyć po zwycięskim powrocie na Ziemię, zaraz po widowiskowym pokonaniu marsjańskiego rywala na jego domowej planecie. Niestety, ku ubolewaniu wszystkich miłośników boksu i podróży kosmicznych, do tego starcia nie doszło. Mars musiał zaczekać. Założenie NASA i gorące zapewnienia prezydenta Kennedy’ego podczas jego wystąpienia z 12 września 1962 roku rozbudziły marzenia o zatknięciu Gwieździstego Sztandaru nie tylko na księżycu, ale też i na obcych planetach, by ostatecznie stworzyć prawdziwe imperium sine fine. Stało się jednak inaczej. Nadciągający kryzys naftowy i zimnowojenny okres détente zmieniły priorytety inwestowania. Wizja zdobywania kosmosu nagle stała się jakby mniej ekscytująca i romantyczna. 

Plany dalszego podboju kosmosu napotkały duże trudności, a prace zwolniły. Już przy znacznie mniejszych nakładach finansowych i skromniejszej otoczce medialnej, amerykańscy naukowcy jednak nadal przygotowywali grunt pod zdobycie pierwszej z planet. Celem w dalszym ciągu pozostał Mars, ze względu na najbardziej przyjazne warunki i możliwą do pokonania odległość. Nie spał również największy rywal Stanów Zjednoczonych. W latach 1969-1973 na Czerwoną Planetę ZSRR kilkakrotnie wysyłał sondy, które miały zbierać informacje i robić zdjęcia. Nieco później - w 1976 roku - w ramach programu Viking zaczęli doganiać ich również Amerykanie. Lecz na bardziej zaawansowaną misję przyszło nam poczekać aż do zakończenia Zimnej Wojny.

Dopiero 4 lipca 1997 roku, amerykański zdalnie sterowany pojazd Mars Pathfinder bezpiecznie wylądował na Marsie i zwiedził kilkanaście metrów wokół strefy lądowania. Uzyskał około 20 tysięcy zdjęć oraz 15 chemicznych analiz skał na powierzchni planety. Wskazują one, że planeta była niegdyś ciepła i wilgotna, z gęstszą atmosferą  i wodą występującą w stanie ciekłym. W ramach misji Mars Exploration Rover Mission, 3 i 24 stycznia 2004 roku na Marsie wylądowały dwa bliźniacze łaziki, badające historię występowania wody na planecie. Roboty odkryły też między innymi pojeziorowe kratery oraz pierwszy meteoryt, jaki kiedykolwiek znaleziono na obcej planecie. 25 maja 2008 roku na Marsa dotarł Phoenix Lander, którego lądowanie zostało sfotografowane z jednej ze stacji badawczych. W dotychczas ostatniej misji na Marsa, 6 sierpnia 2012 roku, po pokonaniu 563,000,000 kilometrów, w kraterze wylądował robot Mars Science Laboratory, znany też jako Curiosity.
Curiosity 
Było to wydarzenie przełomowe. Wyposażony w nowoczesną aparaturę łazik o wadze dwóch ton wylądował nie na pustyni, tak jak jego poprzednicy, lecz w kraterze – obszarze znacznie ciekawszym pod względem badawczym. Nierówny teren lądowania stwarzał ryzyko uszkodzenia lub zaklinowania pojazdu. Do precyzyjnego lądowania potrzebne było więc skonstruowania odpowiedniego systemu. Dodatkowo, Mars oddalony jest od Ziemi o około 12 minut świetlnych. Dystans ten powoduje, że łazik reaguje dopiero po kilkunastu minutach od wysłania polecenia z Ziemi. Napisano więc serię skomplikowanych algorytmów, według których Curiosity  samodzielnie bezpiecznie wylądował na planecie, i do dnia dzisiejszego zbiera na niej materiały.

Czego możemy spodziewać się w przyszłości? Tak  jak w przypadku księżyca, zadaniem docelowym jest wysłanie misji załogowej również na Marsa. Problemem numer jeden jest jednak odległość  do przemierzenia - ok. 150 milionów kilometrów. Dla porównania - Księżyc oddalony jest od Ziemi o niecałe 400 tysięcy kilometrów, a Nowy York od Los Angeles o 4000 kilometrów. Konieczne zatem jest zapewnienie ogromnych ilości paliwa potrzebnego na drogę tam i z powrotem. Plany zakładają jego produkcję znajdując się na Marsie, z substancji dostępnych na obcej planecie.   

Nie są to wyłącznie nieoficjalne informacje, czy domysły snute przez fanów science fiction. W 2010 roku Barack Obama zapowiedział projekt załogowego lotu na orbitę Marsa, i na samą planetę. Oprócz krajów i agencji rządowych, za podbój kosmosu zabierają się także prywatni inwestorzy. Firma Bigelow Aerospace z Las Vegas, do 2025 roku planuje rozpocząć kolonizację Księżyca. Kolejnym projektem tego przedsiębiorstwa jest komercyjna eksploracja przestrzeni kosmicznej, poprzez wybudowanie prywatnej stacji orbitalnej, mającej służyć jako kosmiczny hotel. Turystyka kosmiczna jest fenomenem zapoczątkowanym w 2001 roku przez Amerykanina Dennisa Tito, który za cenę 20 milionów dolarów spędził na orbicie ziemskiej osiem dni. Do dzisiaj, jeszcze sześć innych osób skorzystało z tego typu atrakcji. CSS Skywalker - pierwsza prywatna stacja kosmiczna na świecie - ma być wynajmowana krajom zajmującym się astronautyką oraz prywatnym turystom. Projekt rozpoczęto w 1999 roku, a już w 2015 na orbitę ma zostać wyniesiony pierwszy moduł mieszkalny.
Skywalker
Można by jednak zadać sobie pytanie, dlaczego w ogóle powinniśmy pożytkować czas, energię i zasoby na podbój kosmosu? Prezydent Kennedy w przywołanej wcześniej Moon Speech mówił: “We choose to go to the moon (…) not because that is easy, but because that is hard, because that goal will serve to organize and measure the best of our energies and skills (…)” – dowodząc, że wraz milionami kilometrów i obcymi planetami znajdują się również nowe nadzieje i wiedza. Przesłaniem płynącym z filmu 2001: Kosmiczna Odyseja oraz twórczości Arthura C. Clarke’a jest to, że całkowitym i jedynym celem istnienia rasy ludzkiej jest zdobycie kosmosu. Według niego, wszystkie dyscypliny naukowe - począwszy od matematyki i fizyki, poprzez historie, sztukę i filozofie - służą ludzkości jedynie w tym celu. To przekonanie jest szczególnie silne wśród entuzjastów kosmicznych podbojów, wśród których prym wiodą właśnie Amerykanie. Ostatecznie, jesteśmy przecież bandą gadających małp, dryfujących przez czas i przestrzeń na organicznym statku kosmicznym.  

Maciek Mreżar

Komentarze

Popularne posty

Japoński samuraj niechciany w USA, czyli dlaczego Nissan Skyline R34 jest nielegalny w Stanach Zjednoczonych

What is this shit, really?

American History F: Gangi Nowego Jorku i rzeczywistość irlandzkiego imigranta