"We're all mad here"
W świecie filmowym możemy znaleźć osoby, którym zależy tylko na zysku oraz takie, które starają się stworzyć wciągający i niezapomniany film z ciekawą historią i przekazem, który przy okazji zarobi pieniądze. Nie jest to jednak łatwe zadanie, ponieważ filmowcy muszą wiedzieć czego wymaga rynek. Nie da się ukryć, że epoka wielkich aktorów i reżyserów, których doceniano oraz szanowano za pracę i kompetencję, powoli zanika. Nie popadajmy jednak w pesymistyczny nastrój. Istnieje wiele jednostek, którym nadal zależy na tworzeniu sztuki, dla których kino jest czymś więcej niż rozrywką. Dzisiejszy tekst będzie o artyście, którego uważam właśnie za taką jednostkę.
Tima Burtona można uwielbiać, albo wręcz przeciwnie, nie znosić. Jest zawsze dziwacznie ubrany, jego fryzura jest zazwyczaj w kompletnym nieładzie, a on sam sprawia wrażenie zmęczonego, nieobecnego i ponurego. Może właśnie te charakterystyczne cechy sprawiają, że jedni od razu są do niego uprzedzeni, a inni pragną poznać tajemnice, jakie w sobie kryje. Tim Burton jest niewątpliwie zagadkowy. Co skrywa się pod jego potarganymi włosami wie tylko on, ale można się domyślać, że w jego głowie wiele się dzieje. Podczas wywiadów Burton zaskakująco często się uśmiecha, żartuje, a w jego głosie słychać zainteresowanie, gdy tylko ktoś zapyta go o filmy. Co w takim razie sprawia, że w filmach tego przyjaznego człowieka jest tyle dziwactw, potworów i ponurej atmosfery? Cóż, nie każdy słuchał na dobranoc Frankensteina, czytanego przez tatę czy mrożących krew w żyłach opowieści podczas pełni księżyca. Prawdopodobnie mało kto miał swój „kącik zadumy” na cmentarzu, zamiast na kolorowej i przyjaznej łące rodem z Kubusia Puchatka. Te drobne szczegóły mogły wpłynąć na taki, a nie inny sposób tworzenia. Jakby tego było mało, Burton często podkreśla, że horrory nie są dla niego straszne (czego osobiście nie potrafię zrozumieć), a potworom potrafił współczuć. W dzieciństwie był typem samotnika, więc wiele swoich myśli przelewał na papier, co zrodziło miłość do tworzenia animacji. Dzięki niemu powstało wiele filmów animowanych, które rzeczywiście są dość mroczne, ale według reżysera, bajki Disneya też miały w sobie jakiś mroczny element.
Przejdźmy jednak do twórczości reżysera. Początki kariery Burtona były, jak na ironię, kolorowe, ponieważ został zatrudniony przez wytwórnię Disneya. Szybko jednak Disney zrezygnował z jego talentu, ponieważ w tamtych czasach jego pomysły były uważane za zbyt straszne jak na wytwórnię tworzącą kino dla dzieci. W filmach Tima Burtona często dominuje ponury nastrój, groteskowy humor i potwory. Sam reżyser jest fanem horrorów, szczególnie tych dawnych, dlatego też kilka jego obrazów było nawiązaniem do starej szkoły tego gatunku. Jego filmy są dość specyficzne, ale przez to niepowtarzalne. Burton jest wierny swojej wizji i praktycznie każda produkcja ma coś wspólnego z poprzednimi. Fani jego twórczości z pewnością zauważyli, że w filmach pojawiają się pokręcone drzewa, góry z charakterystycznym szczytem, itp. Filmy Burtona swoim klimatem przypominają jesień. Być może właśnie skutecznie zniechęciłam je osobom, które nie są entuzjastami tej pory roku. Spokojnie, nie w każdym filmie jest szarobury krajobraz i deszczowa pogoda. Reżyser rzeczywiście czerpie inspirację z różnych źródeł, nawet z Halloween, jak w przypadku wymyślania postaci z Nightmare Before Christmas, ale już słodka kraina z filmu Charlie i fabryka czekolady radosną i kolorową scenografią przebija wersję z 1971 roku. Warto jednak zauważyć, że każdy jego film zawiera cząstkę samego reżysera. Przerysowane, karykaturalne stwory często są wrażliwe i budzą sympatię, ale spotykają się z brakiem akceptacji, bo są po prostu niezrozumiane przez innych. Jest tak wiele aspektów, o których warto powiedzieć, że stanowią one dobry materiał na osobny przedmiot.
Burton nie tylko tworzy filmy, ale też pisze i maluje. Jego dwie najnowsze książki, „wypchane” po brzegi obrazkami, szkicami, fotografiami i wierszami, są spełnieniem marzeń każdego kto podziwia jego twórczość. Szczęściarze z Nowego Jorku mogli w 2009 roku pójść na niezwykłą wystawę reżysera do Museum of Modern Art. Kolekcja składa się z dzieł pochodzących z różnych okresów jego życia. Niektóre rysunki są tak mroczne, że gdyby obecnie Burton pokazał je nauczycielowi w podstawówce, zapewne od razu zostałby wysłany do psychologa.
Reżyser ma na koncie wiele nagród - był najmłodszym zdobywcą Złotego Lwa za całokształt twórczości na festiwalu w Wenecji, przewodniczył jury na festiwalu w Cannes oraz ma niebywałe szczęście współpracować z niezawodną ekipą filmową. Jego długoletnia znajomość z Johnnym Deppem i Heleną Bonham Carter zaowocowała wieloma niesamowitymi filmami. Kilkanaście jego obrazów uzupełnia genialna muzyka, skomponowana przez Danny’ego Elfmana. Kompozytor i reżyser są bratnimi duszami, co widać m.in. podczas koncertów, na których tło dla utworów Elfamana stanowią szkice Burtona.
Tim Burton jest reżyserem, który wypracował sobie silną pozycję, pozostając przy tym wiernym swoim poglądom i własnej wizji. Burtonowi udało się połączyć dziecięcą fantazję i ciekawość świata z dojrzałym punktem widzenia i poważnym podejściem do biznesu. Burton, którego nie przerażają horrory, ale słowo „normalny” już tak, pokazuje, że „normalność” to tylko kwestia punktu widzenia. Bohaterowie niektórych filmów Burtona mogliby śmiało wypowiedzieć słowa kota z Cheshire, zawarte w tytule. Każdy z nas, podobnie jak Tim Burton, może być w pewnym stopniu postrzegany jako normalny lub szalony w oczach innych ludzi.
Ania Mazur
Ania Mazur
Świetny tekst :)
OdpowiedzUsuń