Światło w Detroit

Detroit to fascynujące miasto. Pewnie czytaliście o tym jak wielką chlubą było w pierwszej połowie XX wieku, kiedy stało się światowym centrum motoryzacji, jak to cudownie się wtedy żyło, pracowało, zarabiało. Ameryka rozkwitała. Z drugiej strony, założę się, że widzieliście zdjęcia rozpadających się budynków, opuszczonego centrum, upadku ikony. Tak, wszyscy to znamy. Zastanawiamy się jak to możliwe, co mogło pójść nie tak, analizujemy bieg historii, zmiany, które sprowadziły niemalże zagładę. 

Nadszedł moment, w którym Detroit stanęło na skraju przepaści. Setki tysięcy osób mieszkających tam od dzieciństwa, lokalnych patriotów, robotników, ludzi, którzy poświęcili całe życie na jego rozwój było świadkami, czegoś, co w całej swojej przerażającej wymowie, wydaje się fascynującego. Jak można było doprowadzić miasto do takiego stanu? Ba! Jak może funkcjonować w takim stanie? Jak może się podnieść? Jak przywrócić świetność absolutnej ikony amerykańskiego przemysłu? Jak uratować Detroit?


Na sam początek troszkę statystyk. W latach 50., kiedy to Detroit przeżywało swoje najlepsze chwile, mieszkało tam około 2 milionów osób. Największe miasto Michigan było wizytówką Stanów Zjednoczonych. Gospodarka miała się znakomicie, samochody sprzedawały się w tempie wręcz niepojętym. Świetność miasta. Potem przyszły kolejne okresy kryzysów, szybujące ceny paliw, spadek sprzedaży samochodów, przenoszenie fabryk w miejsca, gdzie produkcja będzie tańsza, wstrząsające zamieszki roku 1967, bezrobocie, opustoszenie, przestępczość, długi. Upadek miasta. Aktualnie w Detroit mieszka około 700 tysięcy ludzi. Tak, 700 tysięcy ludzi. Mniej niż połowa tego, co kilkadziesiąt lat wcześniej. Mniej więcej 60% populacji Detroit wyprowadziło się na przestrzeni 60 lat. Od razu chciałoby się zapytać z czego tu odbudowywać miasto? Zwłaszcza kiedy widzi się kolejne zamykane fabryki, kolejne wyburzane domy, kolejne opuszczone budynki. Miasto praktycznie zbankrutowało. Ok. Tylko co teraz? Po kryzysie roku 2008, tarapatach General Motors oraz niezliczonych aferach politycznych, które wstrząsnęły Detroit, łącznie ze skazaniem ówczesnego burmistrza Kwame Kilpatricka za nadużycia, wydawało się, że nie ma światełka w tunelu. Mało tego, panowało przekonanie, że nie wiadomo gdzie tego światełka szukać, a może nawet ono wcale nie istnieje.


Kiedy Kilpatrick zmienił zawód z burmistrza na skazańca rozpisano nowe wybory. Wygrał Dave Bing, absolutna legenda NBA, siedmiokrotny uczestnik meczu gwiazd, MVP 1976 roku, uważany za jednego z najlepszych graczy wszech czasów. Bing zaraz po zakończeniu kariery koszykarskiej zajął się biznesem, głównie w przemyśle stalowym, w którym odniósł ogromny sukces. Nic więc dziwnego, że kiedy mieszkańcy Detroit zobaczyli, że na burmistrza ich miasta kandyduje legendarny sportowiec, silnie związany z okolicą oraz biznesmen z wieloma osiągnięciami to postanowili mu zaufać. Bing w 2009 roku zastał Detroit prawdopodobnie w najgorszym stanie ekonomicznym w historii. Mimo społecznego poparcia i nieocenionego doświadczenia w zakresie biznesu, nie sprostał przywróceniu miastu świetności. Co prawda mnożono różnego rodzaju inicjatywy, łącznie z tymi najbardziej desperackimi jak masowe przesiedlenia mieszkańców do wybranych dzielnic, zrównanie z ziemią ich starych posiadłości i rozpoczęcie tzw. „urban farming”. Przedsięwzięcia upadały, a Bing coraz częściej podkreślał, że miasto nie ma pieniędzy i nic nie może z tym zrobić. Na początku 2013 roku stwierdzono, że Detroit ma dług wartości 327 milionów dolarów oraz inne niepokryte zobowiązania o wartości 14 miliardów dolarów. 

Tutaj rozpoczyna się nowy rozdział w historii Detroit. W marcu 2013 roku gubernator Michigan, Rick Snyder, ogłosił, że sytuacja miasta jest na tyle dramatyczna, że potrzeba zdecydowanych działań. Powołano specjalnego, awaryjnego menadżera („emergency manager”), który ma za zadanie doprowadzić finanse Detroit do porządku. Kevyn Orr, 54-letni prawnik może być tym od dawna wypatrywanym światłem w tunelu. Ale na czym to wszystko miałoby polega? Otóż Orr od 25 marca 2013 roku ma władzę absolutną w Detroit. Stał się osobą ważniejszą od samego burmistrza Binga, co spotkało się z niemałym sprzeciwem ze strony ludności. No bo jak to tak, gubernator zarządza, że od dzisiaj jakiś prawnik ma władzę, a nie nasz demokratycznie wybrany burmistrz. Mimo to, Orr może być ogromną szansą dla tego upadającego miasta. Przede wszystkim ma ogromne doświadczenie w dziedzinie prawniczo-ekonomicznej oraz znaczące wsparcie burmistrza Binga, który deklaruje chęć pełnej współpracy. Może wszystko, włada miastem w pełni znaczenia tych słów, a taka władza w rękach odpowiednich ludzi jest w stanie zdziałać wiele.

Dave Bing, Rick Snyder, Kevyn Orr

Przykładem może być miasto oddalone o pół godziny drogi samochodem na północ od Detroit, Pontiac, MI. To właśnie tam od 2009 roku pracują awaryjni menadżerowie, a od września 2011 roku, jako trzeci, rządzi Louis H. Schimmel, który stara się wyciągnąć miasto z absolutnej finansowej zapaści. Wyprzedano prawie wszystko, prywatyzacja na niewyobrażalną skalę, obcięto wydatki miasta o niemal połowę. Skutki? W marcu 2013 roku ogłoszono, że Pontiac, MI nie ma już żadnego długoterminowego zadłużenia, a Schimmel planuje oddać władzę jeszcze przed latem. Jakieś minusy? Całe miasto jest praktycznie wyprzedane, państwowe zatrudnienie radykalnie obcięte, Pontiac stało się zależne od prywatnych inwestorów. Mimo to, sprawa idzie ku lepszemu.

Czy takie rozwiązanie ma szanse na powodzenie w Detroit? Oczywiście, że Pontiac ma tylko 50 tys. mieszkańców, a jego problemy są nieporównywalnie mniejsze. Oczywiście, że menadżerowie pracują tam już od niemal czterech lat, a długofalowych skutków ich działań nikt nie jest w stanie przewidzieć. Jednak oczywiste jest również to, że coś zrobić trzeba. Już. 

Nie ma co się oszukiwać. Historia dzieje się na naszych oczach. W kwietniu Kevyn Orr zaczyna swoją 18-miesięczną batalię o powrót miasta do normalności. Może być wybawicielem dla Detroit lub kolejną inicjatywą, która przepadnie tak jak setki innych, podejmowanych na przestrzeni ostatnich lat, przybliżających jedynie wizję upadku. Miasto z taką historią, z taką kulturą, z takim dziedzictwem nie zasługuje na taki los. Nie, nie Detroit. Detroit czeka teraz okres przebudowy, odnowienia i rewizji.

Maciek Smółka

Komentarze

Popularne posty

Japoński samuraj niechciany w USA, czyli dlaczego Nissan Skyline R34 jest nielegalny w Stanach Zjednoczonych

Co kojarzy nam się z USA? Subiektywny przegląd amerykańskiej kultury

What is this shit, really?