Królowa Vodoo w Nowym Orleanie
Kult voodoo kojarzony jest przede wszystkim z Haiti. Jednak mało kto, wie, że Nowy Orlean posiada własne muzeum poświęconej tej tematyce. Założone w roku 1972 przez Charlesa Massicota, poświecone jest ono nie tyle samemu kultowi, ale przede wszystkim królowej nowoorleańskiego voodoo – Marie Laveau.
Obecność voodoo w Nowym Orleanie można podzielić na trzy etapy. Pierwszym z nich była tzw. faza afrykańska (od 1719 r. do ok. 1830 r.), kiedy to do Nowego Orleanu przybyli pierwsi niewolnicy z kontynentu afrykańskiego. Na tym etapie kult nie różnił się zbytnio od swojego afrykańskiego odpowiednika. Drugim etapem, była tzw. faza kreolska (1830-1930), która jest również nazywana „złotym wiekiem voodoo” w Nowym Orleanie. Stała się czasem przeplatania afrykańskiej odmiany kultu z innymi tradycyjnymi religiami. Sam czarny rytuał voodoo stawał się z kolei stopniowo zastępowany procesjami, przypominającym te organizowane przez społeczności katolickie ku czci swoich świętych. To wtedy po raz pierwszy w Nowym Orleanie zaznaczył swoje miejsce synkretyzm religijny voodoo oraz katolicyzmu. Po roku 1930 mieliśmy do czynienia z tzw. amerykańska fazą. Voodoo na stałe zadomowiło się nie tylko w krajobrazie Nowego Orleanu, ale również, a może przede wszystkim, w kulturze popularnej. Za przykład może posłużyć chociażby film “White Zombie” z roku 1932. Voodoo stało się częścią przemysłu filmowego, nazywanego od tej pory Hoodoo.
Z pewnością jednak tradycja voodoo w Nowym Olreanie nie byłaby wciąż obecna w życiu religijnym oraz kulturalnym miasta, gdyby nie postać Marie Catherine Laveau, urodzonej w 1801 roku i nazywanej Królową Voodoo. Przeszła ona do historii przede wszystkim jako uczestniczka oraz przewodniczka duchowa rytuałów tego kultu, którym przewodziła, a w których bardzo chętnie uczestniczyli również przedstawiciele lokalnych elit politycznych. Według przekazów, posiadała ona wyjątkowo liczną oraz wyjątkowo dobrze się sprzedającą kolekcję talizmanów mających chronić przed złem (tzw. gris-gris), a jej opinii przed podjęciem istotnych decyzji zasięgali wszyscy - od lokalnej policji po elity polityczne. Do dziś aurą tajemniczości oraz strachu otoczone pozostają opowieści o odprawianych przez nią rytuałach, podczas których tańczyła z wężem, czy też dokonywała ofiary krwi. Według innych zachowanych opowieści, Laveau prowadziła po prostu dom publiczny. Jednak ze względu na strach jaki budziła, przypisywano jej odpowiedzialność za każde niewyjaśnione zdarzenie, jakie miało miejsce w mieście. I tak powiązano ją między innymi ze śmiercią jednego z gubernatorów. Część wyznawców kultu przekonuje, że tak naprawdę pomimo aury śmierci z jaka ją otaczała oraz rytuałów, których odprawianiem się zajmowała, sama Laveau nigdy jej nie doświadczyła, a jej duch jest wciąż obecny w Nowym Orleanie. Nawet pozostając sceptycznym co do nadprzyrodzonych mocy Królowej Voodoo, nie można odmówić jej stania się jednym z symboli miasta. W późniejszym okresie jej wizerunek uległ zmianie i zaczęła być prezentowana nie tylko jako przywódca duchowy, ale również jako ikona ruchu abolicjonistycznego, feministycznego, czy też rewolucyjnego. Przede wszystkim jednak Laveau łączyła w swoim życiu elementy religii, kultury voodoo oraz katolicyzmu. Współcześnie stała się dla wielu ludzi własną, prywatną świętą, a w samym Nowym Orleanie nie brakuje osób, które twierdzą, że to właśnie za jej wstawiennictwem dane im było doznać cudów uzdrowienia. Nowoorleańska Królowa Vodoo zaznaczyła również swoją obecność w kulturze popularnej, stając się jedną z bohaterek serialu „American Horror Story”, a poświecone przede wszystkim jej osobie oraz działalności Muzeum Vodoo jest miejscem chętnie odwiedzanym nie tylko przez wyznawców kultu, ale również przez turystów zafascynowanych legendą Marie.
Marta Antosz
Tekst nawiązuje do tematyki VI Dni Kultury Amerykańskiej, które odbędą się w dniach 2-4 kwietnia 2014 w Instytucie Amerykanistyki i Studiów Polonijnych.
Miałem przyjemność być na cmentarzu gdzie jest pochowana i
OdpowiedzUsuńoglądać jej grobowiec. Ciekawe miejsce, nie powiem...