Nowy Orlean – europejska Ameryka
Nowy Orlean jest miastem które egzystuje w zawieszeniu pomiędzy Starym a Nowym Światem, pomiędzy tym co europejskie a amerykańskie, pomiędzy prowincjalizmem a metropolią. W tym najbardziej specyficznym mieście Amerykańskiego Południa muzyka nigdy nie przestaje grać, a zapachy legendarnej kuchni kreolskiej zawsze unoszą się w powietrzu. Jest to magiczne miejsce, w którym Europejskie tradycje stapiają się z Karaibskimi wpływami, historia jest równie kolorowa co architektura a wizyta w sklepie vodoo jest czymś na porządku dziennym.
W potocznie zwanym The Big Easy myślą przewodnią jest powiedzenie Let The Good Times Role i faktycznie jest to jedno z niewielu miejsc w Stanach Zjednoczonych (szczególnie na Południu) gdzie życie nocne trwa całą dobę i rzadko kiedy używa się terminu closing time.
Wyjątkowość ta wynika z faktu, iż Nowy Orlean posiada głównie korzenie hiszpańskie i francuskie oraz od początków swojego istnienia, jako jeden z większych portów na Południu, był otwarty na napływ imigrantów ze wszystkich stron Świata – kiedy Amerykanie przejęli kontrolę nad kolonią w 1803 roku, ta różnorodność była już mocno wpisana w tożsamość miasta.
Co nam się powinno kojarzyć z Nowym Orleanem?
Przede wszystkim jedzenie. Setki tysięcy turystów napływa tu rok rocznie po to aby skosztować tych przysmaków:
Gumbo – ten rodzaj gulaszu podawany z ryżem, przyrządzony z owoców morza, kurczaka, królika czy kiełbasy, specjalnych przypraw oraz okry – mało znanego w Europie warzywa przywiezionego do Luzjany z Afryki – jest wyrazem wielokulturowego melting pot – bez tej potrawy Nowy Orlean nie byłby tym czym jest. Nie ma jednego sprecyzowanego przepisu – każdy ustala sobie swój własny wedle preferencji. Nie można powiedzieć z czystym sumieniem że było się w Nowym Orleanie jeśli nie spróbowało się tej kultowej już potrawy.
Po-Boy – czyli jak nazwa wskazuje: poor boy sandwich, jest to kanapka, której historia datuje się na ponad 100 lat temu, kiedy to podczas strajku kierowców miejskich tramwajów (tłumaczenie nie do końca trafne, chodzi tu oczywiście o znane wszystkim streetcars) zaczęły się pojawiać jak grzyby po deszczu stoiska z kanapkami przyrządzanymi z krojonych ziemniaków oraz sosu mięsnego (roast beef gravy) – tani i pożywny posiłek dla biednych. Współcześnie Po-Boys są jedną z tych potraw, których po prostu nie można sobie odpuścić podczas pobytu w Nowym Orleanie – i to całkiem dosłownie, gdyż sklep na każdym rogu zaprasza nas do spróbowania swoich famous Po-Boys i nie skłamię jeśli powiem, że co jeden to lepszy. Po skosztowaniu Po-Boya ze smażonymi krewetkami lub ostrygami (osoby nie przepadające za owocami morza powinny się zdecydowanie przełamać na czas pobytu w tym mieście), każdy inny rodzaj kanapki – Philly czy Sub – już zawsze będą Waszym second choice.
Jambalaya – tradycyjna potrawa z ryżu, ostrych i specyficznych przypraw oraz do wyboru – z krewetkami, ostrygami, kiełbasą, kurczakiem czy może ze wszystkim naraz. Ze względu na łatwy sposób przyrządzenia oraz dowolność i swobodę w dobieraniu składników, jambalaya cieszy się popularnością podczas większych zgromadzeń towarzyskich, których zdecydowanie nie brakuje w The Big Easy.
Ale nie samym jedzeniem człowiek żyje. Nowy Orlean to przecież przede wszystkim muzyka. Jazz. Zabawa. Alkohol. Innymi słowy: French Quarter.
Ta najstarsza w mieście francuska dzielnica to nie bez powodu główna atrakcja turystyczna. Nigdzie indziej w Stanach Zjednoczonych nie spotka się tak żywego i często wręcz rozwiązłego życia nocnego. Na każdym rogu napotkamy na przepełniony ludźmi bar z którego sączy się pulsująca życiem muzyka (tak, nie zawsze jest to jazz), co drugi krok przejdziemy obok stoiska oferującego wszelkiego rodzaju trunki (każdy znajdzie coś dla siebie), widok osoby spacerującej swobodnie po ulicy ze szklanką piwa nie jest niczym nadzwyczajnym – czy to brzmi jak Ameryka? Nie bez powodu Europejczycy w Nowym Orleanie czują się często jakby nie przekroczyli oceanu.
Największym szokiem dla mnie była wizyta w Daiquiri Drive-In – malutkim lokalu sprzedającym zamrożone koktajle w różnych smakach podjeżdżającym do okienka kierowcom samochodów. I nie, nie chodzi tu o bezalkoholowe podróbki drinków, a o prawdziwe, napakowane %% Daiquiris w styropianowych kubkach w rozmiarach od M do XXXL. W kraju w którym DUIs (mandaty za prowadzenie pojazdu pod wpływem alkoholu, ang. Driving Under Influence) rozdaje się jak ulotki, trochę to zadziwiało. Jest to tylko kolejny dowód na to, że Nowy Orlean żyje według swoich własnych zasad.
Tym co jeszcze nam się powinno kojarzyć z tym niezwykłym miastem jest corocznie hucznie obchodzone Mardi Gras – karnawałowa parada której nie powstydziłoby się Rio. Sezon na obchodzenie Mardi Gras rozpoczyna się w drugi piątek przed Tłustym Czwartkiem i trwa aż do dnia Mardi Gras, czyli 12 dni. Dominującymi kolorami jest fiolet, złoto i zieleń, ale wszystko jest dozwolone. Uliczkami French Quarter przechodzą parady złożone z platform wszelkiego rodzaju z ludźmi w kostiumach rozdającymi podekscytowanemu tłumowi koraliki, które później można znaleźć w każdym zakątku dzielnicy. Tego kolorowego szaleństwa nie da się opisać słowami, tego trzeba doświadczyć.
Na koniec dodam jako ciekawostkę, że Nowy Orlean ostatnio jest na nowo odkrywany przez amerykańskich telewizyjnych scenarzystów, więc jeśli ktoś ma ochotę na chwilę chociaż przenieść się w to magiczne miejsce, polecam takie seriale jak The Originals (spin-off The Vampire Diaries), American Horror Story – The Coven czy mniej znane Treme.
Maja Hartzell
hey ja jestem klerykiem, który w tym roku zaczął studia teologiczne w Nowym Orleanie. Mam 2,5 roku do święceń kapłańskich. Poszukuję Polaków ż którymi mógłbym nawiązać kontakt w Nowym Orleanie. mój mail to darek.dega@gmail.com wiem że Polacy mieszkają w Nowym Orleanie, więc dobrze by było poznać bratnie dusze zza oceanu. Ja studiuje w Notre Dame Seminary. Darek Dega
OdpowiedzUsuńhey ja jestem klerykiem, który w tym roku zaczął studia teologiczne w Nowym Orleanie. Mam 2,5 roku do święceń kapłańskich. Poszukuję Polaków ż którymi mógłbym nawiązać kontakt w Nowym Orleanie. mój mail to darek.dega@gmail.com wiem że Polacy mieszkają w Nowym Orleanie, więc dobrze by było poznać bratnie dusze zza oceanu. Ja studiuje w Notre Dame Seminary. Darek Dega
OdpowiedzUsuń